piątek, 28 listopada 2014

Chapter 1: Przepraszam, nie wiedziałem, że lubisz traktowanie cię jak szmatę.

Mimo, iż miałam zamknięte oczy, czułam strumienie słoneczne przebijające się przez zasłony. Przewróciłam się na drugi bok, wiercąc się niemiłosiernie i nagle...bum.
-Kurwa...
Zaklęłam cicho pod nosem, otwierając szeroko oczy. Przysunęłam kolana do siebie, wzdychając cicho. Moje oczy piekły jak cholera, nie mogłam tego znieść. Potrzebowałam w tej chwili znaleźć się w toalecie i wziąć solidny prysznic.  Czy ten psychol ma tutaj w ogóle toaletę?! 
                                                                                                                                                                                                      "Pewnie,że ma! On ma tu wszystko, specjalnie dla ciebie. Niedługo będziecie się ruchać w kabinie prysznicowej! Będziecie razem na zawsze, zobaczysz!"
                                                       
Chyba już zaczęłam kpić sama z siebie, nie mogę w to uwierzyć.

- To są chyba jakieś żarty.

Szepnęłam do siebie, wstając powoli. Spojrzałam na łóżko. Brunet spał z wielkim spokojem na twarzy. Wyglądał dosyć uroczo z tym lekkim nieładem na głowie, lekko uchylonymi ustami i...wow, stop. Te wczorajsze proszki chyba musiały jeszcze działać. Alex, czujesz się dobrze? Jest popierdolonym psychopatą. Porwał cię. Nie wiadomo co ci zrobi i co ci zrobił kiedy byłaś nieprzytomna. I ma..ma twoje przyjaciółki w garści. Tak właściwie to... Dlaczego ogóle mu wierze, równie dobrze mógł zmyślić całą tą historie, prawda? Nie rozumiem, jakim cudem on wszystko to zaaranżował. Porwanie, ten dom. Przecież ludzie prędzej czy później zorientują się, że nie przebywam w klinice w której powinnam być. Uratują mnie a on pójdzie siedzieć i już nigdy go nie zobaczę. Potem pójdę na te jabane leczenie, a później wrócę do mojego życia i wszystko będzie tak jak było. Zapomnę o tym wszystkim i wszystko będzie normalnie. Tak będzie. Prawda?

Zerknęłam jeszcze raz na chłopaka, upewniając się że śpi. On wygląda na kogoś niebezpiecznego, a ja naprawdę muszę znaleźć toaletę. Rozejrzałam się dokładnie po pokoju. Był całkiem ładny, dobrze umeblowany i miał wiele aspektów które posiadał mój pokój w domu rodzinnym. Ściany były jasnoróżowe, a to jeden z moich ulubionych kolorów. Spojrzałam uważniej na szafę, znajdującą się dokładnie przede mną. Jak najciszej umiałam, podeszłam do niej, otwierając ją.

- Kurwa, powiedzcie, że żartuje.

Szepnęłam do siebie niemal niesłyszalnie. W środku znajdowały się moje rzeczy. Te które zostały dla mnie spakowane na rzekomą terapie. Czy ten psychol jest w zmowie ze wszystkimi? Zaraz wyjdę z tego pokoju i odnajdę swoją pierdoloną matkę siedząca na kanapie. W sumie, jakoś by mnie to nie zdziwiło.
Chwile zastanawiałam się, w co mogę się ubrać. Nie wiem co on może zrobić mi teraz. Ta myśl dosłownie mnie paraliżowała. On kiedyś jednak się obudzi, a jeśli 'spodobam' mu się za bardzo, może być bardzo źle. Mówiąc szczerze, wszystkie moje ubrania były dość prowokacyjne. Większość topów odsłaniała brzuchu, sukienki i spódniczki i krótkie spodenki ledwo zasłaniały moje pośladki, do tego nie byłam zwolennikiem spodni dłuższych niż do kostek. Patrząc na niego, nie dziwiłabym się jeśli jego fetysz to kostki. Psychiczni ludzie mają pojebane upodobania. Westchnęłam sama do siebie i wybrałam z szafy koronkową białą bieliznę oraz białą sukienkę na ramionka. Chciałam znaleźć moją bluzę w kratę, ale uznałam, że grzebanie w szafie zrobi hałas. Ostatnią rzeczą jaką pragnęłam, było właśnie obudzenie chłopaka.

Wyszłam cicho z pokoju, nie odwracając się ani razu za siebie. Oddychałam cicho w obawie, że on naprawdę się obudzi i nie wiadomo co mi zrobi. Naprawdę chciałam, żeby moje leki które wzięłam wczoraj przed długim snem przestały działać. Potrzebowałam tego, żeby znowu być sobą. Nienawidziłam tych proszków od czasu kiedy wzięłam je pierwszy raz. Musiałam je brać, żeby nie robić paniki. Nie wiem czy dawka, którą brałam codziennie nie pierdoliła mojego zdrowia, o które nikt tak naprawdę się tam nie martwił. Oprócz moich przyjaciółek. Tam czyli w świecie, w którym żyje. Uwierz, lub nie ale show biznes to już nie jest ten sam świat. To piekło. Ale naprawdę, jedyną rzeczą o której powinnam myśleć w tym momencie jest przetrwanie.

Zrobiłam kilka kroków do przodu, rozglądają się po korytarzu po którym szłam. Był dosłownie oszałamiająco piękny. Kafelki były pokryte śliniącym marmurem, ściany pomalowane na jasnoszary kolor, który idealnie dopełniały wiszące na nich lampy. Drzwi, które mijałam wydawały mi się tak potężne i królewskie, że zastanawiałam się czy nie jestem w jakimś zamku. Przeszłam przez salon, rozglądając się dookoła i podziwiając wnętrze. Moja mina pewnie mówiła sama za siebie pod jak wielkim szokiem byłam, widząc ten pokój. Z salonu można było od razu wejść do kuchni. Muszę przyznać, byłam głodna, ale wolałam umrzeć z głodu będąc czystym, więc kiedy tylko znalazłam łazienkę, dziękowałam Bogu. Fail, złe stwierdzenie. Nie wierze w Boga. W każdym razie. Nie ukrywając, widziałam już wiele cudownych i bogatych domów, nawet mój własny był w bardzo luksusowy. Ale ten dom był wyjątkowo dostojny, czułam się dobrze będąc tutaj, co było chore. Bo w końcu jestem do kurwy nędzy porwana. Mimo wszystko to najbardziej zastanawiało mnie jak to możliwe, że jestem w takim pomieszczeniu. Mam na myśli to, że...kurwa jak nastolatek, pewnie w moim wieku mieszka w takiej willi? Ma bogatych rodziców? Ale którzy rodzice, pozwolili mu porwać dziewczynę? A może po prostu jest jakimś kryminalistą i jest związany z mafią, stąd ta fortuna? Ale w tym wieku?

Kiedy w końcu znalazłam się w łazience, w pośpiechu odkręciłam wodę w wannie. Uśmiechnęłam się szeroko do siebie, znajdując swój ulubiony czekoladowy płyn do mycia.  Czekając, aż wanna napełni się do połowy, podeszłam do lustra. Już nawet nie dziwiło mnie, że w tym domu znajdowało się wszystko to co w moim własnym. Ten chłopak musiał mieć widoczną i głęboką obsesje na moim punkcie.  Znalazłam nawet swoją kosmetyczkę, z czego bardzo się ucieszyłam. Czułam powoli jak wpływ leków przestaje na mnie działać, czując lekkie ukucie w mojej klatce piersiowej. Za chwile z pewnością dostane jeden z moich ataków, więc lepiej jeśli ogarnę się przed pierwszym.


***


Nie czułam się tak dobrze od kilkunastu godzin, naprawdę. Mimo iż w głębi duszy czułam narastająca we mnie panikę, złość i strach, byłam w stanie je opanować. Wyszłam z wanny wycierając mokre ciało bawełnianym ręcznikiem. Materiał pachniał lawendą i był wyjątkowo miękki co było świetnym uwiecznieniem mojej kąpieli. Narzuciłam na siebie bieliznę i podeszłam do lustra, przeglądając się. Szybko znalazłam swoją kosmetyczne, otwierając ją w pośpiechu. Najprawdopodobniej, nie zadziwi mnie już nic co znajdę w tym domu. Sięgnęłam po grzebień, poprawiając przedziałek na głowie i przerzuciłam włosy do tyłu. Czesałam je tylko po umyciu, gdyż były za bardzo kręcone by rozczesywań je za każdym razem. Następnie, nałożyłam lekki makijaż na twarz - puder i mascara. Zastanawiałam się tylko po co to robię. Przecież to nie ma sensu. Najmniejszego. Czułam ogromny gniew rozprzestrzeniający się w moim ciele, ale szybko odepchnęłam złe myśli. Wolę umrzeć piękna. Jakie to żałosne. Posmarowałam usta pomadką, uśmiechając się do siebie. 'Przejdziemy przez to, jak zawsze.' Szepnęłam do siebie, sięgając po moją sukienkę. Wsunęłam ją ostrożnie, by nie rozmazać makijażu. Poprawiłam swoje włosy, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Zamarłam. Naprawdę  nie chciałam spotkać tego chłopaka. Bardzo.

- Alex?

Jego głos był spokojny, nie mogłam wyczuć w nim złych intencji. Mimo to chciałam wyjść i go zabić. Chociaż nie. Chciałam się po prostu rozpłakać. Albo oba.

- Nie utrudniaj mi tego i tak cię znajdę.

Złe uczucia wygrały. Chwyciłam w dłonie obrania z wczoraj i wyszłam z łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Chłopak stał na przeciwko mnie, przeszukując mnie wzrokiem. Gdyby nie był pojebanym świrem, byłby niezły. Ale tylko niezły.

- Ciesze się, że znalazłaś łazienkę.

Powiedział uprzejmie, uśmiechając się. Dość pojebane. Porwać kogoś i traktować go jak gdyby nigdy nic, nie prawdaż?
- Daruj sobie, musimy postawić kilka spraw jasno.

Warknęłam, kładąc jedną dłoń na biodrze. Byłam taka szczęśliwa,że to właśnie takie emocje teraz ze mnie wypływały. Kiedy byłam jeszcze małym dzieckiem, zawsze byłam stanowcza i uparta, dążąca do celu. Nie bałam się niczego i nie obchodziło mnie to co inni o mnie myślą. Liczyłam się tylko ja i osoby które kocham. Czasy się zmieniły i..

- Skarbie, nie sądzę, że to ty tutaj ustalasz zasady.

Chłopak uśmiechnął się łobuzerko, siadając na rogu kanapy. To był pierwszy raz kiedy zachowywał się w taki sposób, jak...chłopak? Mam na myśli, ugh...jak ci wszyscy chłopcy, którzy myślą że mogą więcej niż tak naprawdę mogą. Ci podstępni, flirtując, typu 'przelecę cię i zostawię'. Nie ze mną, kurwa mać.

- Jeśli myślisz, że spodoba mi się granie niegrzecznego chłopca, jesteś kurwa w błędzie.

Brunet uniósł ręce w geście obrony i wstał, podchodząc do mnie. Staliśmy może 5 centymetrów od siebie, patrząc sobie śmiertelnie poważnie w oczy.

- Mam dziś bardzo zły humor, a naprawdę bardzo chciałbym być dla ciebie miły, więc skarbie zrób mi przysługę i przestań mówić.

Szepnął agresywnie, powodując większy napływ złość w moim organizmie. Prychnęłam obojętnie, wymijając go i położyłam wczorajsze ubrania na kanapie, idąc w stronę kuchni.  Nie wierze, że ktoś naprawdę myśli, że może mną rządzić. To niedorzeczne.

- Kochanie, nie przeszkadza mi fakt, iż tak szybko się zadomowiłaś, ale..

Chłopak pojawił się nagle przede mną, z jednym ze swoich głupich uśmieszków. Kretyn.

- Powinniśmy chyba się poznać.
- Chyba nie.

Odwarknęłam w odpowiedzi, wymijając go w odpowiedzi i weszłam do kuchni, otwierając lodówkę.

- Posłuchaj, kochanie. Po pierwsze, naucz się szanować moją własną strefę. Po drugie, skończ ze swoimi pierdolonymi uśmieszkami...

- Wow, skarbie...
- Po trzecie, nie przerywaj mi.

Syknęłam, zirytowana jego zachowaniem. Nim całym.

- Mów dalej.

Zaśmiał się, siadając na blacie w kuchni. Czy on naprawdę myślał, ze ja żartuje? To było chore, miałam dość tego psychola, on nawet nie wiedział, jak bardzo go nienawidzeń. Nie miał pojęcia, w co się wpakował.

- Nagle chcesz słuchać? 

Mruknęłam, wywracając oczami. Wyjęłam mleko z lodówki i zaczęłam przeglądać szafki w poszukiwaniu płatków.
- Po prostu jesteś cholernie seksowna, kiedy się denerwujesz.

Dosłownie, nie mogłam już wytrzymać jego 'towarzystwa'. Nie dość, że nienawidziłam go za porwanie, to teraz jeszcze za to, że był idiotą.

- Wolałam cię wtedy, kiedy zachowywałeś się jak gej.

Parsknęłam śmiechem ze swoich własnych słów, zerkając na chłopaka. Wyglądał na nieźle wkurwionego, z czego oczywiście byłam zadowolona.

- Przepraszam, nie wiedziałem, że lubisz traktowanie cię jak szmatę. 

Syknął, zaciskając ręce w pięści. Otworzyłam szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie powiedział. Chyba to go obudziło, bo natychmiast wstał z blatu i podszedł do mnie z miną zbitego kota. 'To całkiem urocze, te jego duże, czekoladowe oczy są nieziemskie..'. Naprawdę nie wiem co do kurwy dzieję się z moimi myślami.

- Nie chciałem powiedzieć tego co właśnie powiedziałem. Przepraszam, księżniczko...
- Daruj sobie.

Bąknęłam, szybko w odpowiedzi, odwracając od niego wzrok. Nawet jeśli nie chce tego przyznać, kiedy widzę ładnego chłopaka moje myśli automatycznie się budują. To, że jestem wredna nie znaczy, że nie mam swoich potrzeb. Jeśli wiecie, o czym mówię.
- Hej, mam pomysł.
- To nie skończy się dobrze.

Spojrzałam na niego ponownie, widząc zrezygnowanie na jego twarzy. Tłamsiłam go, za każdym razem kiedy się starał. Może w tym był problem?
- Dobrze, mów. 

Jego twarz od razu się rozpogodziła i to było serio urocze. Hm, jeśli rozkocham go w sobie bardziej, mogę wykorzystać to przeciwko niemu. Nie wiem jeszcze jak, ale to już jest jakiś plan.

- Zagrajmy w grę. Będziemy na zmianę zadawać sobie po jednym pytaniu i odpowiadać na nie szczerze.  W ten sposób dowiemy się czegoś więcej o sobie. 

- Czy ty już nie wiesz o mnie wszystkiego, skarbie?

Zagryzłam zmysłowo wargę, opierając się o blat. Brunet oblizał usta i mogę przysiąść, że rozbierał mnie wzrokiem. Zjechałam oczyma na jego krocze, widząc znaczne zgrubienie. Cóż mogę powiedzieć...

- Jeśli będziesz mnie kusić dalej, dowiem się tylko jak ciasna jest twoja cipka.

To nie treść jego zdania tylko ton mnie zirytował. Powiedział to tak normalnie. Jakby to nie było nic dziwnego, że mówi mi, iż będzie mnie za chwile pieprzył.

- Jeśli będziesz mnie dalej wkurwiał i nie dasz mi zjeść, możesz być pewny, że w nic nie zagramy.

Warknęłam głośno, wymijając go i siadając przy na wysokim krześle przy barku, stawiając na nim płatki, które zrobiłam w między czasie. Czy wszystko w tym domu musi być tak bogate? Nawet na krzesła były wykonane z drogiego tworzywa. Uwierz, znam się na tym bo kiedyś chciałam studiować architekturę wnętrz. Dalej w sumie nie zdecydowałam, co będę studiować. Ale, pewnie nie będę studiować nic. Długa historia.

- Cholera, kotku mam dla ciebie nowy sposób na rozładowanie złości. Chyba nikt nie włożył jeszcze chuja w twój piękny tyłek, więc mogę być tym pierwszym. Poczujesz się dużo lepiej, przyrzekam. 

Jego głos doprowadzał mnie do obłędu, ale nie tak jak jego komentarze. Bezczelny gnój, nie wiedział w co się wpakował. Jakim cudem, w ogóle było mi go szkoda. Uniosłam głowę, widząc jego sylwetkę siadającą na przeciwko mnie.

- Więc co, skarbie? Ty czy ja?

Sprawie, że jego trzy miesiące będą największym piekłem, jakie przeżyje.

piątek, 14 listopada 2014

PROLOG

-Przestań się kurwa na mnie gapić! 
- Nie mogę.
- Nie możesz?! Przestań pierdolić, jebany zboczeńcu!
- Możesz krzyczeć tyle ile chcesz. Możesz wyzywać mnie tyle ile chcesz. Niestety, nic się nie zmieni.
- Przysięgam, zapłacę Ci tyle ile tylko chcesz, ale proszę wypuść mnie...

Furia i złość, zamieniły się w ból i szloch. Spojrzałem na nią smutnym wzrokiem. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Żeby tylko to. Miałem w głowie 3 scenariusze:
Wyobrażałem sobie, że będzie siedziała cicho cały boży czas, nie będzie jadła, będę musiał klęczeć nad nią 24/7 by tylko nie zrobiła sobie krzywdy.
Myślałem, że będzie cały czas płakać, trzęsąc się za każdym razem kiedy tylko do niej podejdę.
A finałowy był taki, że zakocha się we mnie od pierwszego wejrzenia, tak samo jak ja zakochałem się w niej. 
Jednak, że byłem w błędzie.

- Co ja ci kurwa takiego zrobiłam?! Pierdolony chuju, naprawdę wole umrzeć, niż uwierzyć w to co do mnie pierdolisz. Porwałeś mnie bo mnie kochasz?! Największa głupota, jak słyszałam w całym moim pierdolonym życiu. Nie jesteś nawet warty...Mam dość..Po prostu mnie wypuść, zrobię wszystko tylko mnie wypuść.

Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. W jednym momencie była to furia, w drugim szloch i płacz. Czekałem tylko na fazę szczęścia. Rozumiem, że nie podoba jej się zaistniała sytuacja. Jednak wiem też, że to jest jedyny sposób, żebyśmy mogli się poznać. Jedyny sposób, by zdobyć ją tak, żeby była tylko moja i wyłącznie moja.
- Alex, jeśli...

- Nie! Nie będę, nie będę pod żadnym pierdolonym pozorem słuchać tego co do mnie mówisz! Nie mam żadnego powodu by wierzyć w żadne twoje słowo...No właśnie! Przecież, ty jesteś psychopatą! Nigdy w życiu mnie nie wypuścisz, będziesz mnie głodził, gwałcił, torturował i śmiał się z tego, patrząc mi prosto w oczy.

- Jak mam ci wytłumaczyć, jeśli nie chcesz mnie słuchać? Nigdy w życiu Cię nie skrzywdzę. Jesteś moim oczkiem w głowie, nie spadnie ci z niej ani jeden włos. Będę traktował cię jak księżniczkę i sama zdecydujesz czego chcesz.

Dziewczyna wzięła głęboki wdech i spojrzała na mnie. Łzy spływały stróżkami po jej policzkach. Spojrzałem jej w oczy, starając się ją uspokoić. 
- Czy możesz mnie odwiązać?

Znajdowaliśmy się w dużym pokoju o bogatym wnętrzu. Ściany były w kolorze pudrowego różu, jednak że przez padające na nie światło dzienne, wyglądały na białe. Sprawiło to, iż pokój przypominał sale lecznicze z psychiatryków. Dlatego wystrój zupełnie do tego nie pasował. Wszystkie meble były wykonane z ciemno-brązowego drewna, które pachniały jeszcze nowością. Na ścianach wisiało wiele obrazów.  Po kątach rozstawione zostały kryształowe lampy, których piękno dopełniał wiszący na suficie żyrandol.  To dość przykre, że tak piękny pokój doczekał się właściciela dopiero teraz.

- Bardzo bym chciał, kochanie...

-Nie jestem twoim kochaniem! Nie jestem twoim skarbem, nie jestem twoim nikim! Nie jestem twoja ani trochę!

Oblizałem powoli wargi, przytakując głową. Nie miałem zamiaru nawet udawać, że mnie to rusza. Bo nie ruszało. Nastolatka chyba zrozumiała ten fakt, iż odetchnęła ciężko, zamykając powieki.

- Z wielką chęcią bym cię rozwiązał, ale wiem iż i tak będę musiał za chwile cię przywiązywać, co może być dosyć kłopotliwe. A bardzo nie chce, żeby jakiekolwiek komplikacje mogły cię skrzywdzić.

Poprawiłem swoją pozycje na krześle, wpatrując się w postać przede mną. Była piękna, najpiękniejsza jaką kiedykolwiek widziałem. Nie mogłem się oprzeć jej widoku, byłem tak spełniony będąc blisko niej.

- W mojej torbie, w małej kieszeni, znajdują się dwa małe fiolki. Podaj mi dwie pigułki. To leki uspokajające, po których będę zachowywać się spokojniej i opcjonalnie, mogę cię słuchać.
Zamrugałem kilkukrotnie, słuchając tonu jej głosu. Był taki spokojny, nie pasował do osoby, którą jeszcze przed chwilą była. Mogłem słuchać go godzinami. Naprawdę, sprawiało mi wielką przyjemność widzieć ją spokojniejszą.

Spojrzała na mnie, poganiając mnie wzrokiem. Wstałem, sięgając dłonią po jej torbę, wyjąłem z niej fiolkę i poszedłem stanowczym krokiem do kuchni. Wyjąłem z szafki szklankę i nalałem do niej wodę, wracając szybko do pokoju. Podszedłem do łózka, klękając przed nią i podałem jej leki, pomagając jej popić je wodą. Po krótkiej chwili, rozwiązałem powoli sznury.

-Może i jesteś popierdolony, ale to było urocze.

Uśmiechnąłem się nieświadomie, mimo iż ton jej głosu był zupełnie bez uczuciowy. Alex wyprostowała się, przez co jej bluzka podniosła się do góry. Oblizałem język, na myśl tego co zobaczyłbym pod ta koszulką. 

- Wyjaśnij mi proszę...co takiego zrobiłam źle, że mnie porwałeś?

- Wyjaśnię Ci to tylko raz więc słuchaj mnie uważnie. W porządku?

Brunetka skinęła szybko głowa, kładąc się wygodniej na łózko. Usiadłem koło niej, trzymając wystarczającą odległość na wypadek gdyby leki nie zaczęły jeszcze działać.

- Będziesz mieszkać ze mną przez 3 miesiące. Taki sam czas, jaki powinnaś spędzić w swojej klinice. Będziesz tylko ty i ja. Pod koniec 3 miesiąca będziesz mogła mnie opuścić albo zostać ze mną. Wiem co o tym myślisz, ale jeszcze nigdy nie czułem do nikogo tego co czuje do ciebie. Muszę się przekonać jak się to rozwinie. Muszę być pewny co do wszystkiego. Chce sprawdzić, czy obdarzysz mnie tym samym uczuciem jeśli poznamy nasze serca w stu jedenastu procentach. Rozumiesz?

Uniosłem brwi, utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Skinęła nie pewnie głową, ocierając stróżki łez.

- Na wypadek w którym, chciałabyś zrobić coś głupiego, jest jedna rzecz, którą musisz wiedzieć. Jeśli po opuszczeniu mnie, powiesz chodźmy jedno słowo o tym co się tu stało, twoje najlepsze przyjaciółki zginą. Moi współpracownicy maja je na oku cały czas i są gotowi na każdy mój znak. Wiem dokładnie wszystko o tobie, a także jestem przygotowany na wszystko. Twoja klinika ma ze mną umowę, wszyscy tam mnie kryją i według wszystkich zapisków jesteś teraz tam pacjentem. Nie planowałem tego długo. Po prostu kiedy cię zobaczyłem, ja...ja...Naprawdę, nie zależało mi żeby cię skrzywdzić, ale nie miałem innego wyboru. To tyle, wszystko co miałem ci powiedzieć.

Alex podniosła rękę, tak jak uczennica na lekcji. Uśmiechnąłem się lekko, pozwalając jej odpowiedzieć.

- Czy proszę, mógłbyś się upewnić, że wszystkie moje przyjaciółki będą wystarczająco bezpieczne? Tylko o to proszę.
Skinąłem głową, przybliżając się do niej i położyłem się obok. Alex zamknęła oczy, oddychając cicho.

- Obiecuję, że będę posłuszna, przez całe trzy miesiące. Później wyjdę i nie powiem nikomu ani słowa i zapomnę o tobie na całą resztę mojego życia.

- Mam na imię Justin. Justin Bieber.

Przytaknęła głowa, chowając się pod kołdrą i odwróciła się na bok. Westchnąłem cicho, zamykając oczy.