niedziela, 21 czerwca 2015

Chapter 7: Boże, jak ja chciałam się go pozbyć z moje życia raz na zawsze.

Niee spałam dosłownie całą noc. Głowa bolała mnie okropnie przez te wszystkie krzyki i wrzaski, które z siebie wydobyłam w ostatnich godzinach. Każda część mojego ciała bolała od spania na podłodze w nieznajomym pomieszczeniu. Nie miałam absolutnie pojęcia co zrobić w tej chwili. Wczoraj prawdopodobnie pociągnęłam za wszystkie sznurki tego chłopaka, więc prawdopodobnie nie dogadam się z nim do końca mojego życia. Oh, no cóż. Równie dobrze mogłabym spróbować ucieczki. Pamiętałam o moich przyjaciółkach i wszystkim, ale szczerze mało mnie to obchodziło w tym momencie. Prawdopodobnie dlatego, że nie brałam moich leków od więcej niż 24 godzin. 

Podniosłam się, rozprostowując mieśnie w moim ciele. Zciągnęłam z dłoni gumke i związałam włosy w wysokiego kucyka. 

Pokój w którym byłam był raczej pusty. Było kila mebli, ściany nie były pomalowe, nie było łóżka; ale cieszyłam się, że przez to że byłam tutaj chłopak mnie nie znalazł. 

Skierowałam się do drzwi, powoli wychodząc z pokoju. Rozejrzałam się do okoła nie widząc i nie słysząc kompletnie nic. Ruszyłam przed siebie, upewniając się, że nie ma koło mnie żywej duszy. Pamiętałam drogę z wczoraj, więc znalezienie się w głównym salonie domu wcale nie było trudne. 
Kiedy zeszłam po schodach, szybkiem krokiem zaczęłam wędrować przed siebie, licząc, że znajde drzwi wyjściowe. Nie mogłam uwierzyć, że będzie tak źle już po pierwszym dniu. 

Naprawde nie chciałam go pocałować. Jak już wspominałam, mam słabość do dobrze wyglądających chłopców, a co jak co - on jest wyjątkowo seksowny. Ale kiedy powiedział mi o jakiś uczuciach pomiędzy nami, nie mogłam tego słuchać. Między nami nic nie było, kurwa znamy się jeden dzięn. Ale nawet jeśli znalibyśmy się całe życie, to nic i tak z tego by nie było. I tu nawet nie chodzi o niego. Po prostu chodzi o mnie i o to, że ja naprawde nie mogę kochać. On nie wie dlaczego, ale jest na bardzo dobrej drodze, żeby się do wiedzieć.

Z mojej fali myśleń wyrwał mnie widok wielkich, drewnianych drzwi. Szybko rozejrzałam się dookoła i pobiegłam w ich kierunku. Byłam bardziej niż zdesperowan w tym momencie. Moje ręce trzęsły się kiedy położyłam ręce na klamce. Wzięłam głeboki oddech i z całych sił pociągnęłam klamke do siebie, ale za nic drgęła.

- Wybierasz się gdzieś, skarbie? - Usłyszałam znajomy, męski głos zaraz przy moich uszach. Przeklnęłam pod nosem, przekręcając głowe, żeby spojrzeć na chłopaka. 

- Chyba nie sądzisz kurwa, że jestem aż tak głupi. - Chłopak splunął, chwytając mocno mój nadgarstek i ciągnąc mnie w strone salonu. 

- Ał, ał, boże, przestań! - Zaczęłam się wydzierać kiedy dotarł do mnie ból od jego ciągnięcia i ściskania. Chłopak nie reagował, tylko od razu popchnął mnie na kanape. Spojrzalam w góre, widząc jego przeraźliwie wściekły wzrok.

- Słuchaj, suko. Mam dzisiaj bardzo, bardzo zły humor i nie mam jebanego czasu na twoje wybryki . - Brunet warknął, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Przygryzałam warge, nie będąc pewna do czego on jest zdolny. 

- I nie rób tej rzeczy z wargą bo przelece cię nawet jeśli nie będziesz chciała. - Dodał obojętnie, nie fatygując się nawet by na mnie spojrzeć. Zamiast tego wyjął telefon, i z uśmiechem na twarzy , prawdopodobnie, odpisał na komuś na wiadomość. 

-Um.. - Mruknęłam, nie wiedząc jak zacząć zdanie. 

- Co? - Chłopak spojrzał na mnie, unisząc brwi.

- Wychodzisz? - Szepnęłam cicho, czując jak jakaś część mnie łamie się bez żadnego powodu. 

- Tak. - Brunet burknął, chowając telefon do kieszeni, po czym przeniósł swoje spojrzenie ponownie na mnie. To było niezręcze. Jego oczy kręcące we mnie dziure tak jakby albo chciałby mnie zabić, albo pocałować. 

- I niestety mam dla ciebie złe wieści. - Chłopak uśmiechnął się do mnie sarkastycznie, klękając przede mną, po czym chwycił mój podbródek tak bym spojrzała mu w oczy.

- Wiesz, skarbie nie jesteś zbyt dobrą dziewczynką. I nie zrozum mnie źle, kocham to. - Przełknęłam śline, widząc żyły na jego szyi. 

- Ale, twoje zachowanie w stosunku do mnie było całkowicie nie do zaakceptowania i dlatego muszę cię ukarać. - Kontynuował, przesuwając dłoń na mój policzek. Mój oddech przyśpieszył natychmiastowo. Przygryzłam warge, spuszczając wzrok. Pierwszy raz w całym moim życiu ktoś sprawił, że poczułam się totalnie przerażona. 

- Nie, kotku. - Usłyszałam śmiech chłopaka, co sprawiło, że uniosłam na niego wzrok.

- Nie uderze cię. - Chłopak wymamrotał, przybliżając swoją twarz do mojej. Nasze usta prawie się stykały i wiedziałam, że jeśli któreś choć troche sie poruszy to nasze usta będa na sobie. 

- Ale jeśli nie przestaniesz przygryzać wargi to możesz być pewna, że dostaniesz bardzo bolesnego klapsa i chuja głeboko w twojej dupie. - Jego sarkastyczny głos dobiegł moje uszy. Z całych sił powstrzymywałam się by nie powiedzieć o słowo za dużo.

- Co jest tą karą? - Wymamrotałam, odwracając wzrok w bok. 

- Patrz na mnie jak do mnie mówisz. - Chłopak warknął, odwracają ponownie mój podbródek w jego strone. 

- Co. Jest. Tą. Karą? - Wysyczałam, będąc już zmęczona tym całym teatrem. 

- Zignoruje twój ton. - Chłopak burnkął oburzony, patrząc na mnie z pokarającym wzrokiem. Boże, jak ja chciałam się go pozbyć z moje życia raz na zawsze. 

- Weźmiesz swoje leki, których wiem jak bardzo nie lubisz i położysz się grzecznie w pokoju. Będziesz miała dużo godzin by przemyśleć swoje zachowanie. - Brunet posłał mi ironiczny uśmieszek, wstając na równe nogi. Mówiąc szczerze, liczyłam na dużo gorszą kare.

- Chodź za mną. - Mruknął, wystawiając do mnie ręke. Złamalam wszystkie aspekty godności, ale splotłam swoje dłonie z jego. To było miłe uczucie, ale nie mogło się równać z moją nienawiścią do niego.

~

- Albo połkniesz je sama, albo cię do tego zmusze. - Chłopak zamknął drzwi od pokoju do którego weszliśmy, zamykając za sobą drzwi. Pamiętałam ten pokój z ranka kiedy się tu obudziłam pierwszej nocy. Wow, niesamowite, że aż tyle się zdarzyło w mniej niż 48 godzin.

Spojrzałam na chłopaka, który dawał mi wyczekujące spojrzenie. Powstrzymałam się od złośliwego komentarza, połykając tabletki bez popicia. Jebanego chuja nie było nawet stać by przynieść mi wode. 

- Grzeczna dziewczynka. - Brunet wyszczerzył się do mnie, irytując dosłownie każdą komórke w moim ciele. 

- Masz ten cały pokój dla siebie, zostawiłem ci jedzenie na półce, tam masz toalete. - Chłopak pokazywał dłonią w różne kierunki, na które nie zwracałam wogóle uwagi. Chciałam po prostu, żeby jak najszybciej wyszedł bym nie musiała już na niego patrzeć. 

- Myślałam żeby zostawić ci dildo, ale nie mógłbym znieść faktu, że w naszej cipce jest coś innego niż mój chuj, lub moje palce. - Brązowo oki powiedział neutralnym głosem, sprawiając że dosłownie zakrztusiłam się na swojej ślinie. 

- Pomine to co chciałabym powiedzieć. - warknęłam cicho, odwracając się do chłopaka i usiadłam na łóżku. 

- Powinienem wrócić wieczorem, nie tęsknij za bardzo. - Chłopak wypowiedział ostatnie słowa wychodząc z pokoju. Usłyszałam jak zamyka zamek i odchodzi po czym odetchnęłam z ulgą.

~

Po kilku godzinach leżenia w łóżku poczułam się bardzo dziwnie. Nie spałam, ale byłam zmęczona. Trzęsłam się, ale nie było mi zimno. Nie wiedziałam co się działo. 

Przewróciłam się na bok, szukając pudełka z proszkami, które zostawił ten idiota. Uniosłam się na łokcie, wygrzebując pudełko i zaraz po przeczytaniu nazwy wypóściłam je z ręki. 

Boże, kurwa. Ten idiota dał mi leki nasenne, których nie mogę brać. Wyjaśniając powodują u mnie notoryczne myślenia, o wszystkim co złe, do tego wielkie zawroty głowy i problemy z oddychaniem. Kiedy miałam 12 lat o mało co mnie nie zabiły. Skąd on do jasnej cholery je wytrzasnął. 

Samo myślenie o tym spowodowało pewien atak paniki. Wiedziałam, że jedynym wyjsciem jest pójście spać, żeby moje ciało nie reagowało w 100% na skutki leku.

Ale nie chciałam iść spać. 
Bo wiedzialam jakie będą skutki uboczne. 
Przeraźliwe koszmary. 
I kiedy mówie przeraźliwe, to cholera to nawet nie jest połowa tego co mój mózg wytworzy podczas snu.

Chapter 6: Jego błaganie o litość, było takim dobrym dziwiękiem

Jeśli kiedykolwiek będziesz myśleć, że nic cię w życiu nie zaskoczy, wiedz jedno - prawdopodobnie się mylisz. 

Nigdy w życiu nie byłem tak wkurwiony jak w tym momencie. Wiem, że powinienem się kontrolować, ale nie umiem. Jeśli znajdę go, to sprawie, że będzie cierpiał. A wiem dokładnie gdzie i kogo szukać. 

Przeszedłem przez tłum pijanych nastolatków, aż w końcu wparowałem do jednego z pokoi, widząc młodego chłopaka z trójka nagich dziewczyn. 

- O, mój kochany brat do mnie dołączył. - usłyszałem ironiczny głos Jimmiego, odbijający się w moich uszach. Chłopak był stanowczo pijany, ale jeszcze nie byłem w stanie stwierdzić jak bardzo. 

- On jest taki seksowny! - Jedna z dziewczyn pisnęła, powodując chichot u pozostałej dwójki. Spojrzałem na nią z wściekłym spojrzeniem, dając jej do zrozumienia, że nie ma na co liczyć i najlepszą rzeczą dla niej do zrobienia jest zamknięcie mordy. 

- Jimmy, kurwa wytłumacz mi to! - warknąłem, czując złość rozpływającą się po całym moim organizmie. 

Byłem o krok od pokazania Alex jak bardzo dobrze może się czuć przy mnie kiedy ten pojebany bachor wpierdolił się do mojego domu. Oczywiście, mogłem bardziej wziąć do serca jego słowa, kiedy mówił o imprezie, ale nie sądziłem, że ten szczeniak naprawdę to zrobi.

  FLASHBACK

- Justin, nie bądź chujem! - jęk mojego 16letniego kuzyna po raz kolejny zabrzmiał w moich uszach. 
Przewróciłem oczami, kładąc nogi na stoliku przede mną i wciągnąłem esencje z papierosa w mojej buzi.

- Jimmy, powiedziałem nie. Mam dużo do roboty i nie mogę ci pozwolić na dzikie, szczeniackie imprezy w moim domu. - Odpowiedziałem spokojnie, kiedy chłopak usiadł na kanapie koło mnie.

- Wiem, że jesteś zajęty, ale ja naprawdę potrzebuje zrobić tą imprezę! Nie pamiętasz kiedy byłeś w liceum i chciałeś wszystkim zaimponować? No dalej, braciszku. - Jim szturchnął mnie przyjacielsko w ramie, uśmiechając się. Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową na jego zachowanie. 

Miałem wielką słabość do niego. Byliśmy kuzynami, ale traktowałem go jak własnego brata i robiłem dla niego wszystko. Jak wtedy, kiedy kupiłem mu dziwkę na jego 16 urodziny urodziny, żeby nie musiał być prawiczkiem. Albo wtedy kiedy kupiłem dwie, bo mnie o to błagał. Rzecz w tym, że robiłem wszystko o co mnie prosił; ale tym razem nie mogłem. Plan 03 był w trakcie działania, więc dzika impreza na której ktoś mógłby rozpoznać Alex nie wchodziła w grę. 

- Jim, przełóż to na wrzesień, to się zgo-

- Nie mogę, Justin!...Kurwa, stary wszyscy już wiedzą o tej imprezie. - chłopak mruknął cicho, ewidentnie przestraszony mojej reakcji.

- Jesteś idiotą. - Mruknąłem, wstając i chwyciłem go za ramie, słysząc jego krzyki i jęki żebym przestał. 

- Mówię ci to ostatni raz, Jim. Nie robisz żadnej imprezy i bez numerów. - warknąłem mu do ucha, po czym agresywnie popchnąłem go na ziemie.

- A teraz wypierdalaj i lepiej pomyśl o jakiś dobrych przeprosinach dla mnie, mały gówniarzu. - Splunąłem, patrząc jak mój kuzyn z trudem podnosi się z ziemi. 

- Jebać cię. - Usłyszałem jego cicho głos, patrząc na jego ciało z jeszcze większą złością. 

- Co ty kurwa powiedziałeś? - Huknąłem, zaciskając mocno obie pięści. 

- Jebać cię, do kurwy nędzy. Zrobię to co będzie mi się podobało. - Jimmy uśmiechnął się chytrze, cofając do tyłu i dosłownie pobiegł do drzwi wejściowych. 

Dobrze, że to zrobił. W innym razie jego czaszka, byłaby roztrzaskana na milion kawałków.

END OF THE FLASHBACK

- Wyluzuj, Justin. Teraz już tego nie powstrzymasz więc po prostu idź i baw się dobrze. - Jego głos doprowadził mnie do takiego szału, że nie mogłem opanować swojego ciała. 

- Oh nie martw się, Jim. Jedyną rzeczą, którą chce powstrzymać to twoje nędzne ciało przed oddychaniem. - Warknąłem złowrogim tonem, przez co wyraz twarzy całej czwórki natychmiast się zmienił. 

Spojrzalem na dwójke dziewczyn, sugerując im wzrokiem, żeby jak najszybciej opóściły ten pokój, co oczywiście się stało. Oblizałem usta, patrząc zabójczym wzrokiem na Jima i podwinąłem rękawy mojej bluzy. 

- Wiesz co, Jimmy? Jesteś prawdopodobnie moim ulubionym kuzynem i dobrze wiesz jak mnie wykorzystywać. - Westchnąłem, patrząc na jego przerażony wzrok, kiedy z każdym ruchem starał się powiększyć dystans między naszą dwójką. 

- Ale także, bardzo dobrze wiesz, jak doprowadzić mnie do obłedu. - Uśmiechnąłem się szeroko, zaciskają dłoń na jego szyi i przycisnąłem go do ściany. Jego błaganie o litość, było takim dobrym dziwiękiem, że nie mogłem się powtrzymać i kopnąłem go w krocze. Póściłem jego gardło, sprawiając że jego ciało opadło na ziemi i szybko usiadlem na nim, zadając mocne ciosy jego szczęce. Byłem tak wściekły, że jedyne co chciałem to by ten skurwiel zszedł z tego świata. Czułem jego krew na moich policzkach i wiedziałem, że z każdą minutą pozbawiam go bardziej i bardziej życia, które- 

- Przestań, Justin stary! - Usłyszałem znajomy głos i poczułem pare dłoni, odciągających mnie od ciała Jima. Spojrzałem w góre, widząc Dava. Wziąłem kilka głebokich oddechów, starając się uspokoić.

- Nie wierze, że on naprawdę to zrobił. - Mruknąłem, patrząc na Dava, który teraz uklęknął przede mną, nadal starając się mnie uspokoić. 

- Masz teraz większy problem. - Chłopak mruknął, podchodząc do nieprzytomnego ciała Jimmiego. Otorzyłem szerzej oczy, przełykając nerwowo śline.

- Żyje - Dave stwierdził, badając puls na szyi mojego brata. Chłopak wziął Jimma na ręce, starając się trzymać go jak najdelikatniej potrafił. 

- Zabieram go do szpitała, a ty ogarnij to co się tutaj dzieje. - Dave skinął na mnie głową. - I lepiej poszukaj Alice, bo obstawiam, że jest bardziej niż wkurwiona. Całe szczęście, że musiałem wrócić po bluze to twojego domu. - chłopak mruknął cicho ostatnie słowa, wychodząc z pokoju. 

Wstałem jak najszybciej, zdjemując bluze i ocierając nią krew z mojego ciała, po czym rzuciłem ją na ziemie. Wybiegłem szybko z pomieszczenia, kierując się do salony by znaleść Alex. Ku mojemu zaskoczeniu, to wcale nie było trudne. Dziewczyna została dokładnie w tym samym miejscu w, którym ją zostawiłem.

- Lepiej, żebyś miał jakąś bardzo dobrą wymówke. - Dziewczyna warknęła głośno, przekrzykując muzyke.

- Nie mam żadnej. Przynajmniej nie teraz. Zabiore cię do pokoju a po tem wypierdolę z tąd tych ludzi.  - Mruknąłem zmęczony, chwytają jej ręke i przeciskając się przez tłum. 

- Ej, poczekaj. - Dziewczyna wyrwała mi się, kierując aię w strone kuchni. Przewróciłem zirytowany oczami, kiedy zobaczyłem ją stojąco na blacie. Alex dała dużego kopa głośnikowi obok niej, po czym przerwała kable, więc muzyka ucichła. Wszystkie oczy były na niej a ja po prostu modliłem się, żeby nikt jej jie rozpoznał. 

- Ludzie! Jedzie policja, musimy spierdalać! - Alex krzyknęła realistycznie przerażonym głosem, na co wszyscy wpadli w panike i zaczęli biec w stronę wyjścia. Wszystko trwało może z 5 minut, ale w mgnieniu oka mieszkanie znowu było puste. Spojrzałem na dziewczyne i uśmiechnąłem się, widząc jej zadowoloną minę.

- Brawo. - Parskąłem śmiechem, podchodząc so niej i podałem jej rękę. Dziewczyna zeskoczyła, lądując w moich ramionach. Spojrzeliśmy sobie w oczy, ale jej wyraz twarzy nie był takie jak wcześniej. Wydawał się taki zimny.

- Musisz zapomnieć o tym co się wydarzyło. - Alex mruknęła, wyrywając się z mojego uścisku.

- Po co to robisz, dobrze wiesz, że jest pewien rodzaj uczyć między nami. Nie odpy-

- Jedyne uczucie jakie żywię do ciebie do nienawiść. Jesteś popierdolony i naprawdę mam w dupie co moje ciało chce. Tak, kurwa może chce żebyś mnie pocałował, ale nie, nie zrobisz tego! Bo to jest właśnie to co ja robię wszystkim dookoła! Robię im i sobie na złość. Więc licz swoje dni ze mną chłopcze, i przypatrz mi się dobrze, bo po tym wszystkim nie zobaczysz mojej twarzy już nigdy więcej! - Jej krzyk roznosił się po cały domu, łamiąc moje serce na milion kawałków. Dziewczyna obrócił się na pięcie, kierując przed siebie, zostawiając mnie kompletnie zszokowanego.
Usiadłem na kanapie, zrzucają lampę obok mnie na ziemie ze złością. Nie wiedziałem co czuć i co powiedzieć. Nie miałem zamiaru się poddawać, o nie. Ale to tak cholernie bolało, że nie mogłem znowu mieć jej w swoich ramionach.

To takie pojebane, że jedyną rzeczą, która jest w stanie mnie skrzywdzić jest mała, czarnowłosa dziewczyna z pięknym uśmiechem. 

___________________________________

Chciałabym bardzo wszystkim podziękować za pozytywne komentarze!!! Bardzo motywujecie mnie do pisania i przysięgam, że dokończę to fanfiction! Posiadam bardzo dużo blogów, uczę się i tak dalej, i po prostu o tym szczególnym blogu często zapominam :/
Jeśli chcecie zrobić mi przysługę, to proszę podzielcie się tym ff na twitterze (ja nie posiadam już swojego) żeby więcej osób o nim wiedziało, oraz kontynuujcie komentowanie, bo nie ma dla mnie nic lepszego od waszych ciepłych słów! 
Kocham was kochani i czekajcie cierpliwie na następny rozdział!!! 
-Marci

piątek, 12 czerwca 2015

Chapter 5: I zgadnij co

Na chuj tych dwóch idiotów się na mnie patrzy? Coś z moją reakcją było źle? Nie, na 100% nie. Przysięgam, zaraz zwariuje. Już prawię mam wrażenie, że jakoś wytrzymam z tym chłopakiem przez jakiś czas i nagle - bum. Oczywiście, jednak mogło być gorzej i on kogoś zgwałcił.

- Stary, możemy ją jakoś uciszyć, po prostu powiedz nam w jaki sposób. - Dave powiedział do bruneta, ignorując to co powiedziałam. Bardzo zły ruch, już chciałam cię lubić.

- Nie zabijecie jej, Dave. Mogę dać ci broń ale..

- Co?! - Zaregowałam od razu na słowa 'zabijecie' i 'broń'. Czy tych dwóch nastoletnich idiotów mówi poważnie?

- Nie, Alex to nie tak! Mogę ci to wszystko wytłumaczyć, skarbie tylko proszę daj mi...- Brunet odwrócił się w moją stronę, desperacko starając się mi wszystko wytłumaczyć, ale przerwałam mu najszybciej jak tylko wiedziałam co odpowiedzieć.

- Nie wiem czy chcesz żebym to przeliterowała, ale powiem jedno - mam cię w dupie. Mam w dupie twoje uprzejmościami, mam w dupie twoje dobre zamiary i oh, zgadnij co mam w dupie ciebie. Nie dotykaj mnie, nie mów do mnie...właściwie to nawet nie oddychaj w moim towarzystwie! - Wykrzyczałam każde słowo najgłośniej jak umiałam, kiedy zorientowałam się, że łzy leciały strumykami po moich policzkach bez mojej wiedzy. Przeklęłam do siebie w myślach i spojrzałam na dwóch chłopaków stojących przede mną. Oboje najwidoczniej nie widzieli co mają powiedzieć czy zrobić i o prostu patrzyli na mnie jak na wariatkę.

- Nie gapcie się na mnie, nie jestem wariatką! - Krzyknęłam łamiącym się głosem i wyminęłam ich dwójkę idąc przed siebie. Nie miałam pojęcia gdzie idę, co robię, ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić ludziom patrzeć na mnie w tym stanie.

Pamiętałam drogę do toalety na górze, więc to było miejsce do którego instynktownie pobiegłam i weszłam do środka jak najszybciej mogłam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, opierając się o nie plecami i od razu upadłam na ziemie. Przeczesałam włosy dłonią, starając się zachować zimną krew, ale nie mogłam powstrzymać łez. Nie było mi nawet przykro. Po prostu czułam się taka sfrustrowana i nie wiedziałam kompletnie jak poradzić sobie z tą sytuacją. Na myśli tych dwóch zabijających kogoś robiło mi się nie dobrze. Do tego wszystkie musiałam płakać na oczach Deva. Wiem, że płakałam na oczach Jus-.....tego chłopaka nie raz, ale to było inne. Wiedziałam, że jego boli to że ja płacze bardziej niż mnie, więc nie przeszkadzało mi. I nienawidzę tego, nienawidzę kiedy sprawiam, że ludziom jest mnie szkoda.

- Alex? - Usłyszałam pukanie do drzwi ale, kompletnie to zignorowałam. Usłyszałam ciche westchniecie i po hałasach zorientowałam się, że chłopak siedzie pod tymi samymi drzwiami co ja po przeciwnej stronie.

- Nie oczekuję, że mi odpowiesz, ale to naprawdę nie jest tak jak myślisz. Mam dłuższą historie z Courtney i nikomu nigdy o niej nie powiedziałem, ale to właśnie ona skusiła ją do mówienia tego co powiedziała. Nigdy bym jej nie zgwałcił, nigdy nie zgwałciłbym nikogo. To obrzydliwe a ja potrafię traktować kobiety lepiej niż to. - Jego głos był lekki i spokojny; w dziwny sposób sprawiał że moje szlochanie ustępowało i mogłam równomiernie oddychać.

- Myślisz, że traktowanie kobiet w lepszy sposób to używanie broni albo zabijanie? - Mruknęłam wystarczająco głośno, żeby chłopak mnie usłyszał,

- Oczywiście, że nie i nigdy bym tego nie zrobił, Przyznaje się, jestem winny wielu strasznym rzeczą, ale nie zabiciu bezbronnej kobiety, która po prostu ma złamane serce.

- Co ty możesz wiedzieć o złamanym sercu, co? - Warknęłam bardziej do siebie, wywracając oczami.

- Jeśli mi pozwolisz, możesz się dowiedzieć. - Jego głos zabrzmiał w moich uszach, sprawiając że poczułam jak ciekawość rozpływa się po moim ciele. Wstałam szybko i otworzyłam drzwi, sprawiając, że chłopak także wstał, patrząc na mnie.

- To strasznie zabrzmi, i od razu proszę cię żebyś o tym zapomniał, ale jeśli chcesz coś dla mnie zrobić to proszę cię; przytul mnie. Nie pytaj mnie dlaczego, po prostu to...- Nie zdążyłam nawet dokończyć zdanie kiedy jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Obielam go na karku, czując się dużo lepiej. Wydaje mi się, że czasami wszystko co potrzebujesz to po prostu bliskość. I nawet jeśli nie znosiłam tego chłopaka, potrzebowałam bliskości, bardziej niż czegokolwiek.

***

Przesiedzieliśmy razem w salonie kilka godzin, oglądając różne filmy. Nie rozmawialiśmy, po prostu patrzyliśmy na ekran i jedliśmy pocorn, który stał pomiędzy nami.

- Naprawdę cię nienawidzę. - Mruknęłam, patrząc na niego z lekkim uśmiechem.

- Nie wiem, czy mam się z tego cieszyć, czy nie. - Chłopak zaśmiał się, rzucając we mnie popcornem, Pisnęłam, robiąc to samo, co oczywiście w sekundę przerodziło się w wielką bójkę.

Ganialiśmy się po całym salonie, śmiejąc się i krzycząc. Przyznaje, że nie czułam się tak zrelaksowana od długiego czasu. To było jak znowu bycie dzieckiem i nie przejmowanie się niczym w Bożym świecie. I nie przejmowałam się nawet faktem, że robię to z kimś kto mnie porwał.

- Alex! - Chłopak krzyknął, przyciskając mnie do ściany i przybliżając swoją twarz do mojej. Poczułam dreszcze rozchodzące się po całym moim ciele i dosłownie zaniemówiłam. Wiedziałam, że muszę go odepchnąć, ale tego nie zrobiłam. Bo to było takie inne, przyjemne uczucie. 

- Ktoś chyba zapomniał o tym, że jest niedostępną dziewczynką. - Chłopak szepnął, patrząc mi prosto oczy. Uchyliłam wargi, oblizując je co sprawiło, że jego wzrok natychmiast utkwił na nich. 

- Kurwa, skiń głową jeśli chcesz..- Mruknął, nie musząc nawet dokańczać zdania, ponieważ od razu kiwnęłam głową. Jego usta zbliżały się do moich i prawię ich dotknęły, kiedy usłyszeliśmy wielki huk. Odskoczyliśmy od siebie, widząc ogromną sumę ludzi wchodzącą do środka z wielkimi głośnikami z których wydobywała się muzyka. Spojrzałam na chłopaka, którego mina definitywnie mówiła, że nie wiedział co się dzieje.

- Nie ruszaj się stąd na krok, muszę coś załatwić. - Chłopak warknął do mnie w bardzo agresywnym tonie, który sprawił, że aż zadrżałam i w chwili zniknął, zostawiając mnie z w tłumie ludzie ocierających się o siebie jakby mieli się za chwile kochać.

Kurwa, właśnie miałam całować się z moim porywaczem, których wymyśli jakiś 3 miesięczny plan, kiedy masa ludzi wparowała do domu i zrobiła z niego klub. Co dalej?