niedziela, 1 listopada 2015

Chapter 8: Miałem jeszcze drugi, czarnowłosy, piękny, kurwa tak bardzo piękny problem.

Wyszedłem z mojego domu w szybkim tępie i wskoczyłem do najbliżej zaparkowanego samochodu. Miałem ich 5, ale najczęściej jeździłem czarnym range roverem. Wszystko co robiłem, robilem by być kurwsko bogaty. Musiałem sprawiać pozory, że jestem zwykłą osobą, chodzocą do szkoły i w tym samym czasie być częścią największych rozrób w Ameryce. Osobiście, nie uważałem, że to było ciężkie. Może wtedy kiedy jesteś tak kurewsko dobry jak ja, nic nie jest ciężkie. Ale wszystko ma swoje minusy. 
Nienawidziłem tego, że bycie w mafii ma tyle obowiązków o właściwie każdej porze dnia. Zwlaszcza kiedy nie ufasz praktycznie nikomu. Plus, dziś musiałem pracować sam. No i sprawdzić co u Jimmiego. Kurwa. Poczucie winny zrzerało mnie od środka. Mówiłem sobie tyle razy, że jeśli ktoś kiedy kolwiek będzię traktował moją rodzine w zły sposób, po prostu ich zabije. A teraz byłam właśnie tym co prawie pobił na śmierć swojego własnego kuzyna. I co więcej, była jeszcze Alex. Wiedziałem, że potraktowałem ją zbyt ostro. Nie ma takiej siły na świecie, która sprawi, że ta dziewczyna pokocha mnie beze mnie pokazującego jej co we mnie tak naprawde jest do kochania. Co więcej, wspomnienie jej przerażonego wzroku sprawiało, że chciałem wrócić do domu i błagać ją o przebaczenie. 


Po odebraniu pieniędzy od drugiej części naszego gangu, od razu pojechałem w strone domu Jima. Po tym jak Dave napisał mi, mówiąc że młody czuł się dużo lepiej i jest już w domu, poczułem niezmierną ulge. Oczywiście, miałem jeszcze drugi, czarnowłosy, piękny, kurwa tak bardzo piękny problem, którego rozwiązanie będzie bardzo trudne. Dojechałem do domu moich wujków w niecała godzine. Zaczynało się już robić późno, więc chciałem to załatwić szybko na wypadek gdyby Alex postanowiła zrobić coś głupiego. 
Jasne, dałem jej środki nasenne, których używam tylko w najgorszych wypadkach, więc wątpie że byłaby wstanie nawet normalnie funkcjonować po nich. Ale to jakoś nie sprawiało, że byłem mniej zdenerwowany, że jest w domu sama. 

Zapukałem do drzwi, widząc drobną sylwetke, otwierająca je niemal po sekundzie. Uśmiechnąłem się szeroko, schylając się i przytulając moją ciocie, Ellie. 
- Oh, Justin! Tak się ciesze, że widzę moją ulubioną osobe w rodzinie. - Ciocia pocałowała mój policzek, wpuszczając mnie do środka. 
- Jimmy jest u siebie. - Skinąłem na nią głową, idąc w kierunku schodów.
- Oh i Justin? - Usłyszłem jej słaby głos, odwracając się w jej strone. 
- Pogadaj z nim, może tobie powie kto go pobił. - Patrzyła na mnie tak bardzo zmartwionym wzrokiem, że najwzywczajniej w świecie było mi jej szkoda. Zwłaszcza, że byłoby jej jeszcze gorzej gdyby znała prawde. Skinąłem głowa i pobiegłem na góre, kierując się do sypialni mojego kuzyna. Stałem chwile, zastanawiając się co tak naprawde chce mu powiedzieć. 
"Hej, sorry że prawie cię zabiłem."
"Jimmy! Udawajmy, że nigdy prawie nie roztrzaskałem twojej czaszki. Co tam?"
Wygląda jak idealny scenariusz, kurwa. Westchnąłem głośno i najzwyczajniej w świecie wszedłem do pokoju, zastając mojego kuzyna grającego w Fife. 

- Przyszedłeś mnie zabić, czy nawrzeszczeć i mnie zabić? - Jim pasknął, na co przewróciłem oczami. Podszedłem do jego łóżka i przyciągnąłem krzesło które stało obok, siadajac. Chłopak kompletnie mnie zignorował, ale nie mogłem mu się dziwić. 
- Słuchaj, nie ma takich słów, które opiszą to co zrobiłem. Kocham cię i dobrze o tym wiesz, ale kiedy mnie nie słuchasz wpadam w furie i ty najlepiej wiesz o tym jak to się kończy. Nie rozumiesz, co teraz dzieje się w moim życiu, ale przysiegam że niedługo wszystko ci wyjaśnie. I Jim...jeszcze zrobie ci największą impreze jaką ludzie widzieli, obiecuje. - Wziąłem głeboki oddech, oczekując jego reakcji. On zastopował gre i po prostu odwrócił się w moją strone.
- Jeśli obiecujesz, że będziesz nadal jak brat a nie jak cipa, która się rozkleja to możliwe, że będzie po między nami okej. - Uśmiechnąłem się szeroko, i przytuliłem go z ulgą. Jeden problem absolutnie z głowy. 


Wracałem do domu w bardzo dobrym nastroju. Jim nie miał pojęcia co sie dzieje, ale postawił mnie na nogi jego pozytywnością. Chciałem powiedzieć mu o Alex, ale to mogło by mnie kosztować chuj dużo problemów. Kto wie, co mogłoby go podkusić. 

Było już po 8.00 i byłem bardzo zdenerwowany kiedy przekraczałem próg drzwi. Rozejrzałem się do okoła, zdejmując buty. Wszedłem głebiej do środka, ale nie było śladów niczego podejrzanego. Przełknąłem śline i udałem się do na góre, idąc do pokoju gdzie zostawiłem Alex. Błagam, niech ona śpi. Cała i kurwa zdrowa. 

Podszedłem do drzwi, chwytając za klamke. Usłyszałem głośne oddechy i uniosłem brwi w z dziwieniu. Dlaczego miałem wrażenie, że ona robi sobie dobrze? Mam na myśli, cholera...stop, po prostu wejdź do środka. Muszę zrobić coś z tym ciągłym myśleniu o seksie. 
Pociągnąłem za klamke, unisząc wzrok na łóżko i zamarłem natychmiastowo.

- Błagam...błagam, p-omóż - Słaby głos Alex, ledowo wydobywał się z jej ust. Nie mogłem się nawet poruszyć. Bylem w szoku. Ona wygładała tragicznie. Siedziała, oddychając bardzo głeboko, jakby dusiła się wewnętrznie. Była czerwona na twarzy i pot spływał po całym jej ciele. Jej powieki zamykały się, co mizernie powstrzymywała. Oczywiście, że chcesz spać, dziewczyno połknęłaś tabletki nasenne.
Kurwa jego mać, co się dzieje. Wyrwałem się z toku myślenia i starałem się działać instyktownie. Podbiegłem do niej szybko i wziąłem ją na ręce przenosząc się do łazienki. Położyłem ją w wannie i odkręciłem zimny prysznic, pryskając jej ciało. Drugo ręką zamoczyłem ręcznik i przyłożyłem go do jej czoła. Cały jej makijaż dosłownie zpływał po jej twarzy. Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak wykończonej. 

- Jezus, kurwa skarbie co się stało. - Wymamrotałem, słowa ledwo wydostawły się z moich ust. Nie mogłem patrzeć na nią w tym stanie. 
Alex uniosła ręke i powolnie wskazała na swój brzuch, przesuwając palec w strone ust. Zmarszczyłem brwi, starając się rozczytać jej znaki.
- Chcesz zwymio- 
- T-ak. - Jej cichy głos, odpowiedział natychmiastowo. Zakręciłem wode i zdjąłem ręcznik z jej czoła, po czym wziąłem ją na ręce. Przeszedłem kilka kroków, pomagając jej uklęknąc przed toaletą. Rozejrzałem się do okoła, chwytając szczoteczke do zębów i podałem ją Alex, żeby ulatwić jej sprowokowanie wymiotów. Zgarnąłem jej włosy z czoła, odwracając wzrok w inną strone. Oczywiście, że to nie było przyjemne uczucie stać nad kimś kto rzyga, ale gorszą rzeczą było patrzenie na nią wyglądająco jak trup. Dałem jej do jedzenia coś nie zdrowego? Zachorowała? Kurwa, powinienem przy niej być, chuj wie jak długo siedziała tu i się męczyła. 

- J-uż - Usłyszałem spuszczanie wody i pomogłem Alex wstać. Była tak słaba, że nie mogła nawet stać o własnej sile. Wziąłem ją na ręce, opuszczając łazienke. Dziewczyna oplotła dłonie na mojej szyi, przytulając się do mojej klatki piersiowej. 
- Skarbie, zaniose cię do łóżka i przyniose ci wode, w porządku? - Zapytałem z troską w głosie, otwierając nogą drzwi od sypialni. 
- Nie, prosze...nie zostawiaj mnie. - Alex otorzyła oczy w panice, trzymając się mnie mocniej. Ona byla tak krucha, że jedyną rzeczą jaką chciałem robić do końca życia było bycie tak blisko niej jak tylko się dało.
- Spokojnie, jestem tutaj. - Zapewniłem ją, kładąc jej ciało na łóżku. 
- Masz siłe powiedzieć mi co się stało? - Zapytałem, przykrywając ją kołdrą i usiadłem obok niej. Splotłem nasze ręce razem, głaszcząc kostki na jej dłoni kciukiem. Alex obróciła swoje ciało bardziej w moją strone, patrząc pusto na nasze ręce. 
- Te..te leki. Ja nie moge ich brać od dawna...bo wchodząc w zła reakcje z moim organizmem. Widziałam opakowanie i od razu spanikowałam. - Powiedziała cicho, unosząc wzrok na mnie. Nie. Nie, kurwa. Czyli to moja wina? Doprowadziłem miłlść swojego życia do stanu gdzie nie może normalnie funkcjonować. Mogłem się domyślić, że skoro jest alergikiem to także może nie przyjmować wszystkich leków w ten sam sposób. 
- Kurwa, przepraszam Alex...- Powiedziałem cicho, patrząc jej w oczy. Nie mogłem patrzeć na to w jakim była stanie. Wstałem, uderzając mocno w ściane. Ta cała złość i furia we mnie zabijała mnie od środka. 
- Przestań...to nie twoja wina. - Spojrzałem w strone Alex. Miała zamknięte oczy i oddychała głeboko. Spojrzałem na ściane widząc lekkie wgniecenie i westchnąłem ciężko. 
- Ja...mam straszne koszmary po tych lekach..Nie mogę...zasnąć. Po prostu nie moge. - Alex otworzyła oczy, patrząc na mnie.
- Hej, kotku musisz zasnąć. Jesteś wykończona. - Kiwnąłem głową, powoli kładąc się na łóżku obok niej. Położyłem dłoń na jej policzku. Alex pokreciła przecząco głową, trzesąc się. 
- Ciii, spróbuj zasnąć. Będe tutaj, bardzo blisko i jeśli coś będzie się działo obudze cię. Nie jesteś sama, w porządku? Jestem tutaj i nie pozwole cię skrzywdzić. - Powiedziałem, patrząc jej głeboko w oczy. 
- O-obiecujesz? - Dziewczyna zapytała z lękiem w głosie. Widać było, że coś naprawę musiało ją dręczyć, że tak bardzo bała się swoich największych koszmarów. I nie mogłem tego przeżyć, że za nic w świecie nie jestem w stanie tego od niej odebrać. 
- Obiecuje, Alex. Będe nad tobą czuwał. Przysięgam. - Alex skinęła głową, pozwalając mi przybliżyć się do jej ciała. Przełożyłem dłonie na jej plecy, i pozwoliłem jej głowie wtulić się we mnie. Czułem się tak bardzo kompletny z nią. Tak jakbym w końcu był sobą. I byłem pewny, że rano wszystko jej wynagrodze. Bo kurwa ją kocham. I prędzej zgine niż pozwole jej znowu tak cierpieć. 

1 komentarz: