niedziela, 1 listopada 2015

Chapter 8: Miałem jeszcze drugi, czarnowłosy, piękny, kurwa tak bardzo piękny problem.

Wyszedłem z mojego domu w szybkim tępie i wskoczyłem do najbliżej zaparkowanego samochodu. Miałem ich 5, ale najczęściej jeździłem czarnym range roverem. Wszystko co robiłem, robilem by być kurwsko bogaty. Musiałem sprawiać pozory, że jestem zwykłą osobą, chodzocą do szkoły i w tym samym czasie być częścią największych rozrób w Ameryce. Osobiście, nie uważałem, że to było ciężkie. Może wtedy kiedy jesteś tak kurewsko dobry jak ja, nic nie jest ciężkie. Ale wszystko ma swoje minusy. 
Nienawidziłem tego, że bycie w mafii ma tyle obowiązków o właściwie każdej porze dnia. Zwlaszcza kiedy nie ufasz praktycznie nikomu. Plus, dziś musiałem pracować sam. No i sprawdzić co u Jimmiego. Kurwa. Poczucie winny zrzerało mnie od środka. Mówiłem sobie tyle razy, że jeśli ktoś kiedy kolwiek będzię traktował moją rodzine w zły sposób, po prostu ich zabije. A teraz byłam właśnie tym co prawie pobił na śmierć swojego własnego kuzyna. I co więcej, była jeszcze Alex. Wiedziałem, że potraktowałem ją zbyt ostro. Nie ma takiej siły na świecie, która sprawi, że ta dziewczyna pokocha mnie beze mnie pokazującego jej co we mnie tak naprawde jest do kochania. Co więcej, wspomnienie jej przerażonego wzroku sprawiało, że chciałem wrócić do domu i błagać ją o przebaczenie. 


Po odebraniu pieniędzy od drugiej części naszego gangu, od razu pojechałem w strone domu Jima. Po tym jak Dave napisał mi, mówiąc że młody czuł się dużo lepiej i jest już w domu, poczułem niezmierną ulge. Oczywiście, miałem jeszcze drugi, czarnowłosy, piękny, kurwa tak bardzo piękny problem, którego rozwiązanie będzie bardzo trudne. Dojechałem do domu moich wujków w niecała godzine. Zaczynało się już robić późno, więc chciałem to załatwić szybko na wypadek gdyby Alex postanowiła zrobić coś głupiego. 
Jasne, dałem jej środki nasenne, których używam tylko w najgorszych wypadkach, więc wątpie że byłaby wstanie nawet normalnie funkcjonować po nich. Ale to jakoś nie sprawiało, że byłem mniej zdenerwowany, że jest w domu sama. 

Zapukałem do drzwi, widząc drobną sylwetke, otwierająca je niemal po sekundzie. Uśmiechnąłem się szeroko, schylając się i przytulając moją ciocie, Ellie. 
- Oh, Justin! Tak się ciesze, że widzę moją ulubioną osobe w rodzinie. - Ciocia pocałowała mój policzek, wpuszczając mnie do środka. 
- Jimmy jest u siebie. - Skinąłem na nią głową, idąc w kierunku schodów.
- Oh i Justin? - Usłyszłem jej słaby głos, odwracając się w jej strone. 
- Pogadaj z nim, może tobie powie kto go pobił. - Patrzyła na mnie tak bardzo zmartwionym wzrokiem, że najwzywczajniej w świecie było mi jej szkoda. Zwłaszcza, że byłoby jej jeszcze gorzej gdyby znała prawde. Skinąłem głowa i pobiegłem na góre, kierując się do sypialni mojego kuzyna. Stałem chwile, zastanawiając się co tak naprawde chce mu powiedzieć. 
"Hej, sorry że prawie cię zabiłem."
"Jimmy! Udawajmy, że nigdy prawie nie roztrzaskałem twojej czaszki. Co tam?"
Wygląda jak idealny scenariusz, kurwa. Westchnąłem głośno i najzwyczajniej w świecie wszedłem do pokoju, zastając mojego kuzyna grającego w Fife. 

- Przyszedłeś mnie zabić, czy nawrzeszczeć i mnie zabić? - Jim pasknął, na co przewróciłem oczami. Podszedłem do jego łóżka i przyciągnąłem krzesło które stało obok, siadajac. Chłopak kompletnie mnie zignorował, ale nie mogłem mu się dziwić. 
- Słuchaj, nie ma takich słów, które opiszą to co zrobiłem. Kocham cię i dobrze o tym wiesz, ale kiedy mnie nie słuchasz wpadam w furie i ty najlepiej wiesz o tym jak to się kończy. Nie rozumiesz, co teraz dzieje się w moim życiu, ale przysiegam że niedługo wszystko ci wyjaśnie. I Jim...jeszcze zrobie ci największą impreze jaką ludzie widzieli, obiecuje. - Wziąłem głeboki oddech, oczekując jego reakcji. On zastopował gre i po prostu odwrócił się w moją strone.
- Jeśli obiecujesz, że będziesz nadal jak brat a nie jak cipa, która się rozkleja to możliwe, że będzie po między nami okej. - Uśmiechnąłem się szeroko, i przytuliłem go z ulgą. Jeden problem absolutnie z głowy. 


Wracałem do domu w bardzo dobrym nastroju. Jim nie miał pojęcia co sie dzieje, ale postawił mnie na nogi jego pozytywnością. Chciałem powiedzieć mu o Alex, ale to mogło by mnie kosztować chuj dużo problemów. Kto wie, co mogłoby go podkusić. 

Było już po 8.00 i byłem bardzo zdenerwowany kiedy przekraczałem próg drzwi. Rozejrzałem się do okoła, zdejmując buty. Wszedłem głebiej do środka, ale nie było śladów niczego podejrzanego. Przełknąłem śline i udałem się do na góre, idąc do pokoju gdzie zostawiłem Alex. Błagam, niech ona śpi. Cała i kurwa zdrowa. 

Podszedłem do drzwi, chwytając za klamke. Usłyszałem głośne oddechy i uniosłem brwi w z dziwieniu. Dlaczego miałem wrażenie, że ona robi sobie dobrze? Mam na myśli, cholera...stop, po prostu wejdź do środka. Muszę zrobić coś z tym ciągłym myśleniu o seksie. 
Pociągnąłem za klamke, unisząc wzrok na łóżko i zamarłem natychmiastowo.

- Błagam...błagam, p-omóż - Słaby głos Alex, ledowo wydobywał się z jej ust. Nie mogłem się nawet poruszyć. Bylem w szoku. Ona wygładała tragicznie. Siedziała, oddychając bardzo głeboko, jakby dusiła się wewnętrznie. Była czerwona na twarzy i pot spływał po całym jej ciele. Jej powieki zamykały się, co mizernie powstrzymywała. Oczywiście, że chcesz spać, dziewczyno połknęłaś tabletki nasenne.
Kurwa jego mać, co się dzieje. Wyrwałem się z toku myślenia i starałem się działać instyktownie. Podbiegłem do niej szybko i wziąłem ją na ręce przenosząc się do łazienki. Położyłem ją w wannie i odkręciłem zimny prysznic, pryskając jej ciało. Drugo ręką zamoczyłem ręcznik i przyłożyłem go do jej czoła. Cały jej makijaż dosłownie zpływał po jej twarzy. Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak wykończonej. 

- Jezus, kurwa skarbie co się stało. - Wymamrotałem, słowa ledwo wydostawły się z moich ust. Nie mogłem patrzeć na nią w tym stanie. 
Alex uniosła ręke i powolnie wskazała na swój brzuch, przesuwając palec w strone ust. Zmarszczyłem brwi, starając się rozczytać jej znaki.
- Chcesz zwymio- 
- T-ak. - Jej cichy głos, odpowiedział natychmiastowo. Zakręciłem wode i zdjąłem ręcznik z jej czoła, po czym wziąłem ją na ręce. Przeszedłem kilka kroków, pomagając jej uklęknąc przed toaletą. Rozejrzałem się do okoła, chwytając szczoteczke do zębów i podałem ją Alex, żeby ulatwić jej sprowokowanie wymiotów. Zgarnąłem jej włosy z czoła, odwracając wzrok w inną strone. Oczywiście, że to nie było przyjemne uczucie stać nad kimś kto rzyga, ale gorszą rzeczą było patrzenie na nią wyglądająco jak trup. Dałem jej do jedzenia coś nie zdrowego? Zachorowała? Kurwa, powinienem przy niej być, chuj wie jak długo siedziała tu i się męczyła. 

- J-uż - Usłyszałem spuszczanie wody i pomogłem Alex wstać. Była tak słaba, że nie mogła nawet stać o własnej sile. Wziąłem ją na ręce, opuszczając łazienke. Dziewczyna oplotła dłonie na mojej szyi, przytulając się do mojej klatki piersiowej. 
- Skarbie, zaniose cię do łóżka i przyniose ci wode, w porządku? - Zapytałem z troską w głosie, otwierając nogą drzwi od sypialni. 
- Nie, prosze...nie zostawiaj mnie. - Alex otorzyła oczy w panice, trzymając się mnie mocniej. Ona byla tak krucha, że jedyną rzeczą jaką chciałem robić do końca życia było bycie tak blisko niej jak tylko się dało.
- Spokojnie, jestem tutaj. - Zapewniłem ją, kładąc jej ciało na łóżku. 
- Masz siłe powiedzieć mi co się stało? - Zapytałem, przykrywając ją kołdrą i usiadłem obok niej. Splotłem nasze ręce razem, głaszcząc kostki na jej dłoni kciukiem. Alex obróciła swoje ciało bardziej w moją strone, patrząc pusto na nasze ręce. 
- Te..te leki. Ja nie moge ich brać od dawna...bo wchodząc w zła reakcje z moim organizmem. Widziałam opakowanie i od razu spanikowałam. - Powiedziała cicho, unosząc wzrok na mnie. Nie. Nie, kurwa. Czyli to moja wina? Doprowadziłem miłlść swojego życia do stanu gdzie nie może normalnie funkcjonować. Mogłem się domyślić, że skoro jest alergikiem to także może nie przyjmować wszystkich leków w ten sam sposób. 
- Kurwa, przepraszam Alex...- Powiedziałem cicho, patrząc jej w oczy. Nie mogłem patrzeć na to w jakim była stanie. Wstałem, uderzając mocno w ściane. Ta cała złość i furia we mnie zabijała mnie od środka. 
- Przestań...to nie twoja wina. - Spojrzałem w strone Alex. Miała zamknięte oczy i oddychała głeboko. Spojrzałem na ściane widząc lekkie wgniecenie i westchnąłem ciężko. 
- Ja...mam straszne koszmary po tych lekach..Nie mogę...zasnąć. Po prostu nie moge. - Alex otworzyła oczy, patrząc na mnie.
- Hej, kotku musisz zasnąć. Jesteś wykończona. - Kiwnąłem głową, powoli kładąc się na łóżku obok niej. Położyłem dłoń na jej policzku. Alex pokreciła przecząco głową, trzesąc się. 
- Ciii, spróbuj zasnąć. Będe tutaj, bardzo blisko i jeśli coś będzie się działo obudze cię. Nie jesteś sama, w porządku? Jestem tutaj i nie pozwole cię skrzywdzić. - Powiedziałem, patrząc jej głeboko w oczy. 
- O-obiecujesz? - Dziewczyna zapytała z lękiem w głosie. Widać było, że coś naprawę musiało ją dręczyć, że tak bardzo bała się swoich największych koszmarów. I nie mogłem tego przeżyć, że za nic w świecie nie jestem w stanie tego od niej odebrać. 
- Obiecuje, Alex. Będe nad tobą czuwał. Przysięgam. - Alex skinęła głową, pozwalając mi przybliżyć się do jej ciała. Przełożyłem dłonie na jej plecy, i pozwoliłem jej głowie wtulić się we mnie. Czułem się tak bardzo kompletny z nią. Tak jakbym w końcu był sobą. I byłem pewny, że rano wszystko jej wynagrodze. Bo kurwa ją kocham. I prędzej zgine niż pozwole jej znowu tak cierpieć. 

niedziela, 21 czerwca 2015

Chapter 7: Boże, jak ja chciałam się go pozbyć z moje życia raz na zawsze.

Niee spałam dosłownie całą noc. Głowa bolała mnie okropnie przez te wszystkie krzyki i wrzaski, które z siebie wydobyłam w ostatnich godzinach. Każda część mojego ciała bolała od spania na podłodze w nieznajomym pomieszczeniu. Nie miałam absolutnie pojęcia co zrobić w tej chwili. Wczoraj prawdopodobnie pociągnęłam za wszystkie sznurki tego chłopaka, więc prawdopodobnie nie dogadam się z nim do końca mojego życia. Oh, no cóż. Równie dobrze mogłabym spróbować ucieczki. Pamiętałam o moich przyjaciółkach i wszystkim, ale szczerze mało mnie to obchodziło w tym momencie. Prawdopodobnie dlatego, że nie brałam moich leków od więcej niż 24 godzin. 

Podniosłam się, rozprostowując mieśnie w moim ciele. Zciągnęłam z dłoni gumke i związałam włosy w wysokiego kucyka. 

Pokój w którym byłam był raczej pusty. Było kila mebli, ściany nie były pomalowe, nie było łóżka; ale cieszyłam się, że przez to że byłam tutaj chłopak mnie nie znalazł. 

Skierowałam się do drzwi, powoli wychodząc z pokoju. Rozejrzałam się do okoła nie widząc i nie słysząc kompletnie nic. Ruszyłam przed siebie, upewniając się, że nie ma koło mnie żywej duszy. Pamiętałam drogę z wczoraj, więc znalezienie się w głównym salonie domu wcale nie było trudne. 
Kiedy zeszłam po schodach, szybkiem krokiem zaczęłam wędrować przed siebie, licząc, że znajde drzwi wyjściowe. Nie mogłam uwierzyć, że będzie tak źle już po pierwszym dniu. 

Naprawde nie chciałam go pocałować. Jak już wspominałam, mam słabość do dobrze wyglądających chłopców, a co jak co - on jest wyjątkowo seksowny. Ale kiedy powiedział mi o jakiś uczuciach pomiędzy nami, nie mogłam tego słuchać. Między nami nic nie było, kurwa znamy się jeden dzięn. Ale nawet jeśli znalibyśmy się całe życie, to nic i tak z tego by nie było. I tu nawet nie chodzi o niego. Po prostu chodzi o mnie i o to, że ja naprawde nie mogę kochać. On nie wie dlaczego, ale jest na bardzo dobrej drodze, żeby się do wiedzieć.

Z mojej fali myśleń wyrwał mnie widok wielkich, drewnianych drzwi. Szybko rozejrzałam się dookoła i pobiegłam w ich kierunku. Byłam bardziej niż zdesperowan w tym momencie. Moje ręce trzęsły się kiedy położyłam ręce na klamce. Wzięłam głeboki oddech i z całych sił pociągnęłam klamke do siebie, ale za nic drgęła.

- Wybierasz się gdzieś, skarbie? - Usłyszałam znajomy, męski głos zaraz przy moich uszach. Przeklnęłam pod nosem, przekręcając głowe, żeby spojrzeć na chłopaka. 

- Chyba nie sądzisz kurwa, że jestem aż tak głupi. - Chłopak splunął, chwytając mocno mój nadgarstek i ciągnąc mnie w strone salonu. 

- Ał, ał, boże, przestań! - Zaczęłam się wydzierać kiedy dotarł do mnie ból od jego ciągnięcia i ściskania. Chłopak nie reagował, tylko od razu popchnął mnie na kanape. Spojrzalam w góre, widząc jego przeraźliwie wściekły wzrok.

- Słuchaj, suko. Mam dzisiaj bardzo, bardzo zły humor i nie mam jebanego czasu na twoje wybryki . - Brunet warknął, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Przygryzałam warge, nie będąc pewna do czego on jest zdolny. 

- I nie rób tej rzeczy z wargą bo przelece cię nawet jeśli nie będziesz chciała. - Dodał obojętnie, nie fatygując się nawet by na mnie spojrzeć. Zamiast tego wyjął telefon, i z uśmiechem na twarzy , prawdopodobnie, odpisał na komuś na wiadomość. 

-Um.. - Mruknęłam, nie wiedząc jak zacząć zdanie. 

- Co? - Chłopak spojrzał na mnie, unisząc brwi.

- Wychodzisz? - Szepnęłam cicho, czując jak jakaś część mnie łamie się bez żadnego powodu. 

- Tak. - Brunet burknął, chowając telefon do kieszeni, po czym przeniósł swoje spojrzenie ponownie na mnie. To było niezręcze. Jego oczy kręcące we mnie dziure tak jakby albo chciałby mnie zabić, albo pocałować. 

- I niestety mam dla ciebie złe wieści. - Chłopak uśmiechnął się do mnie sarkastycznie, klękając przede mną, po czym chwycił mój podbródek tak bym spojrzała mu w oczy.

- Wiesz, skarbie nie jesteś zbyt dobrą dziewczynką. I nie zrozum mnie źle, kocham to. - Przełknęłam śline, widząc żyły na jego szyi. 

- Ale, twoje zachowanie w stosunku do mnie było całkowicie nie do zaakceptowania i dlatego muszę cię ukarać. - Kontynuował, przesuwając dłoń na mój policzek. Mój oddech przyśpieszył natychmiastowo. Przygryzłam warge, spuszczając wzrok. Pierwszy raz w całym moim życiu ktoś sprawił, że poczułam się totalnie przerażona. 

- Nie, kotku. - Usłyszałam śmiech chłopaka, co sprawiło, że uniosłam na niego wzrok.

- Nie uderze cię. - Chłopak wymamrotał, przybliżając swoją twarz do mojej. Nasze usta prawie się stykały i wiedziałam, że jeśli któreś choć troche sie poruszy to nasze usta będa na sobie. 

- Ale jeśli nie przestaniesz przygryzać wargi to możesz być pewna, że dostaniesz bardzo bolesnego klapsa i chuja głeboko w twojej dupie. - Jego sarkastyczny głos dobiegł moje uszy. Z całych sił powstrzymywałam się by nie powiedzieć o słowo za dużo.

- Co jest tą karą? - Wymamrotałam, odwracając wzrok w bok. 

- Patrz na mnie jak do mnie mówisz. - Chłopak warknął, odwracają ponownie mój podbródek w jego strone. 

- Co. Jest. Tą. Karą? - Wysyczałam, będąc już zmęczona tym całym teatrem. 

- Zignoruje twój ton. - Chłopak burnkął oburzony, patrząc na mnie z pokarającym wzrokiem. Boże, jak ja chciałam się go pozbyć z moje życia raz na zawsze. 

- Weźmiesz swoje leki, których wiem jak bardzo nie lubisz i położysz się grzecznie w pokoju. Będziesz miała dużo godzin by przemyśleć swoje zachowanie. - Brunet posłał mi ironiczny uśmieszek, wstając na równe nogi. Mówiąc szczerze, liczyłam na dużo gorszą kare.

- Chodź za mną. - Mruknął, wystawiając do mnie ręke. Złamalam wszystkie aspekty godności, ale splotłam swoje dłonie z jego. To było miłe uczucie, ale nie mogło się równać z moją nienawiścią do niego.

~

- Albo połkniesz je sama, albo cię do tego zmusze. - Chłopak zamknął drzwi od pokoju do którego weszliśmy, zamykając za sobą drzwi. Pamiętałam ten pokój z ranka kiedy się tu obudziłam pierwszej nocy. Wow, niesamowite, że aż tyle się zdarzyło w mniej niż 48 godzin.

Spojrzałam na chłopaka, który dawał mi wyczekujące spojrzenie. Powstrzymałam się od złośliwego komentarza, połykając tabletki bez popicia. Jebanego chuja nie było nawet stać by przynieść mi wode. 

- Grzeczna dziewczynka. - Brunet wyszczerzył się do mnie, irytując dosłownie każdą komórke w moim ciele. 

- Masz ten cały pokój dla siebie, zostawiłem ci jedzenie na półce, tam masz toalete. - Chłopak pokazywał dłonią w różne kierunki, na które nie zwracałam wogóle uwagi. Chciałam po prostu, żeby jak najszybciej wyszedł bym nie musiała już na niego patrzeć. 

- Myślałam żeby zostawić ci dildo, ale nie mógłbym znieść faktu, że w naszej cipce jest coś innego niż mój chuj, lub moje palce. - Brązowo oki powiedział neutralnym głosem, sprawiając że dosłownie zakrztusiłam się na swojej ślinie. 

- Pomine to co chciałabym powiedzieć. - warknęłam cicho, odwracając się do chłopaka i usiadłam na łóżku. 

- Powinienem wrócić wieczorem, nie tęsknij za bardzo. - Chłopak wypowiedział ostatnie słowa wychodząc z pokoju. Usłyszałam jak zamyka zamek i odchodzi po czym odetchnęłam z ulgą.

~

Po kilku godzinach leżenia w łóżku poczułam się bardzo dziwnie. Nie spałam, ale byłam zmęczona. Trzęsłam się, ale nie było mi zimno. Nie wiedziałam co się działo. 

Przewróciłam się na bok, szukając pudełka z proszkami, które zostawił ten idiota. Uniosłam się na łokcie, wygrzebując pudełko i zaraz po przeczytaniu nazwy wypóściłam je z ręki. 

Boże, kurwa. Ten idiota dał mi leki nasenne, których nie mogę brać. Wyjaśniając powodują u mnie notoryczne myślenia, o wszystkim co złe, do tego wielkie zawroty głowy i problemy z oddychaniem. Kiedy miałam 12 lat o mało co mnie nie zabiły. Skąd on do jasnej cholery je wytrzasnął. 

Samo myślenie o tym spowodowało pewien atak paniki. Wiedziałam, że jedynym wyjsciem jest pójście spać, żeby moje ciało nie reagowało w 100% na skutki leku.

Ale nie chciałam iść spać. 
Bo wiedzialam jakie będą skutki uboczne. 
Przeraźliwe koszmary. 
I kiedy mówie przeraźliwe, to cholera to nawet nie jest połowa tego co mój mózg wytworzy podczas snu.

Chapter 6: Jego błaganie o litość, było takim dobrym dziwiękiem

Jeśli kiedykolwiek będziesz myśleć, że nic cię w życiu nie zaskoczy, wiedz jedno - prawdopodobnie się mylisz. 

Nigdy w życiu nie byłem tak wkurwiony jak w tym momencie. Wiem, że powinienem się kontrolować, ale nie umiem. Jeśli znajdę go, to sprawie, że będzie cierpiał. A wiem dokładnie gdzie i kogo szukać. 

Przeszedłem przez tłum pijanych nastolatków, aż w końcu wparowałem do jednego z pokoi, widząc młodego chłopaka z trójka nagich dziewczyn. 

- O, mój kochany brat do mnie dołączył. - usłyszałem ironiczny głos Jimmiego, odbijający się w moich uszach. Chłopak był stanowczo pijany, ale jeszcze nie byłem w stanie stwierdzić jak bardzo. 

- On jest taki seksowny! - Jedna z dziewczyn pisnęła, powodując chichot u pozostałej dwójki. Spojrzałem na nią z wściekłym spojrzeniem, dając jej do zrozumienia, że nie ma na co liczyć i najlepszą rzeczą dla niej do zrobienia jest zamknięcie mordy. 

- Jimmy, kurwa wytłumacz mi to! - warknąłem, czując złość rozpływającą się po całym moim organizmie. 

Byłem o krok od pokazania Alex jak bardzo dobrze może się czuć przy mnie kiedy ten pojebany bachor wpierdolił się do mojego domu. Oczywiście, mogłem bardziej wziąć do serca jego słowa, kiedy mówił o imprezie, ale nie sądziłem, że ten szczeniak naprawdę to zrobi.

  FLASHBACK

- Justin, nie bądź chujem! - jęk mojego 16letniego kuzyna po raz kolejny zabrzmiał w moich uszach. 
Przewróciłem oczami, kładąc nogi na stoliku przede mną i wciągnąłem esencje z papierosa w mojej buzi.

- Jimmy, powiedziałem nie. Mam dużo do roboty i nie mogę ci pozwolić na dzikie, szczeniackie imprezy w moim domu. - Odpowiedziałem spokojnie, kiedy chłopak usiadł na kanapie koło mnie.

- Wiem, że jesteś zajęty, ale ja naprawdę potrzebuje zrobić tą imprezę! Nie pamiętasz kiedy byłeś w liceum i chciałeś wszystkim zaimponować? No dalej, braciszku. - Jim szturchnął mnie przyjacielsko w ramie, uśmiechając się. Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową na jego zachowanie. 

Miałem wielką słabość do niego. Byliśmy kuzynami, ale traktowałem go jak własnego brata i robiłem dla niego wszystko. Jak wtedy, kiedy kupiłem mu dziwkę na jego 16 urodziny urodziny, żeby nie musiał być prawiczkiem. Albo wtedy kiedy kupiłem dwie, bo mnie o to błagał. Rzecz w tym, że robiłem wszystko o co mnie prosił; ale tym razem nie mogłem. Plan 03 był w trakcie działania, więc dzika impreza na której ktoś mógłby rozpoznać Alex nie wchodziła w grę. 

- Jim, przełóż to na wrzesień, to się zgo-

- Nie mogę, Justin!...Kurwa, stary wszyscy już wiedzą o tej imprezie. - chłopak mruknął cicho, ewidentnie przestraszony mojej reakcji.

- Jesteś idiotą. - Mruknąłem, wstając i chwyciłem go za ramie, słysząc jego krzyki i jęki żebym przestał. 

- Mówię ci to ostatni raz, Jim. Nie robisz żadnej imprezy i bez numerów. - warknąłem mu do ucha, po czym agresywnie popchnąłem go na ziemie.

- A teraz wypierdalaj i lepiej pomyśl o jakiś dobrych przeprosinach dla mnie, mały gówniarzu. - Splunąłem, patrząc jak mój kuzyn z trudem podnosi się z ziemi. 

- Jebać cię. - Usłyszałem jego cicho głos, patrząc na jego ciało z jeszcze większą złością. 

- Co ty kurwa powiedziałeś? - Huknąłem, zaciskając mocno obie pięści. 

- Jebać cię, do kurwy nędzy. Zrobię to co będzie mi się podobało. - Jimmy uśmiechnął się chytrze, cofając do tyłu i dosłownie pobiegł do drzwi wejściowych. 

Dobrze, że to zrobił. W innym razie jego czaszka, byłaby roztrzaskana na milion kawałków.

END OF THE FLASHBACK

- Wyluzuj, Justin. Teraz już tego nie powstrzymasz więc po prostu idź i baw się dobrze. - Jego głos doprowadził mnie do takiego szału, że nie mogłem opanować swojego ciała. 

- Oh nie martw się, Jim. Jedyną rzeczą, którą chce powstrzymać to twoje nędzne ciało przed oddychaniem. - Warknąłem złowrogim tonem, przez co wyraz twarzy całej czwórki natychmiast się zmienił. 

Spojrzalem na dwójke dziewczyn, sugerując im wzrokiem, żeby jak najszybciej opóściły ten pokój, co oczywiście się stało. Oblizałem usta, patrząc zabójczym wzrokiem na Jima i podwinąłem rękawy mojej bluzy. 

- Wiesz co, Jimmy? Jesteś prawdopodobnie moim ulubionym kuzynem i dobrze wiesz jak mnie wykorzystywać. - Westchnąłem, patrząc na jego przerażony wzrok, kiedy z każdym ruchem starał się powiększyć dystans między naszą dwójką. 

- Ale także, bardzo dobrze wiesz, jak doprowadzić mnie do obłedu. - Uśmiechnąłem się szeroko, zaciskają dłoń na jego szyi i przycisnąłem go do ściany. Jego błaganie o litość, było takim dobrym dziwiękiem, że nie mogłem się powtrzymać i kopnąłem go w krocze. Póściłem jego gardło, sprawiając że jego ciało opadło na ziemi i szybko usiadlem na nim, zadając mocne ciosy jego szczęce. Byłem tak wściekły, że jedyne co chciałem to by ten skurwiel zszedł z tego świata. Czułem jego krew na moich policzkach i wiedziałem, że z każdą minutą pozbawiam go bardziej i bardziej życia, które- 

- Przestań, Justin stary! - Usłyszałem znajomy głos i poczułem pare dłoni, odciągających mnie od ciała Jima. Spojrzałem w góre, widząc Dava. Wziąłem kilka głebokich oddechów, starając się uspokoić.

- Nie wierze, że on naprawdę to zrobił. - Mruknąłem, patrząc na Dava, który teraz uklęknął przede mną, nadal starając się mnie uspokoić. 

- Masz teraz większy problem. - Chłopak mruknął, podchodząc do nieprzytomnego ciała Jimmiego. Otorzyłem szerzej oczy, przełykając nerwowo śline.

- Żyje - Dave stwierdził, badając puls na szyi mojego brata. Chłopak wziął Jimma na ręce, starając się trzymać go jak najdelikatniej potrafił. 

- Zabieram go do szpitała, a ty ogarnij to co się tutaj dzieje. - Dave skinął na mnie głową. - I lepiej poszukaj Alice, bo obstawiam, że jest bardziej niż wkurwiona. Całe szczęście, że musiałem wrócić po bluze to twojego domu. - chłopak mruknął cicho ostatnie słowa, wychodząc z pokoju. 

Wstałem jak najszybciej, zdjemując bluze i ocierając nią krew z mojego ciała, po czym rzuciłem ją na ziemie. Wybiegłem szybko z pomieszczenia, kierując się do salony by znaleść Alex. Ku mojemu zaskoczeniu, to wcale nie było trudne. Dziewczyna została dokładnie w tym samym miejscu w, którym ją zostawiłem.

- Lepiej, żebyś miał jakąś bardzo dobrą wymówke. - Dziewczyna warknęła głośno, przekrzykując muzyke.

- Nie mam żadnej. Przynajmniej nie teraz. Zabiore cię do pokoju a po tem wypierdolę z tąd tych ludzi.  - Mruknąłem zmęczony, chwytają jej ręke i przeciskając się przez tłum. 

- Ej, poczekaj. - Dziewczyna wyrwała mi się, kierując aię w strone kuchni. Przewróciłem zirytowany oczami, kiedy zobaczyłem ją stojąco na blacie. Alex dała dużego kopa głośnikowi obok niej, po czym przerwała kable, więc muzyka ucichła. Wszystkie oczy były na niej a ja po prostu modliłem się, żeby nikt jej jie rozpoznał. 

- Ludzie! Jedzie policja, musimy spierdalać! - Alex krzyknęła realistycznie przerażonym głosem, na co wszyscy wpadli w panike i zaczęli biec w stronę wyjścia. Wszystko trwało może z 5 minut, ale w mgnieniu oka mieszkanie znowu było puste. Spojrzałem na dziewczyne i uśmiechnąłem się, widząc jej zadowoloną minę.

- Brawo. - Parskąłem śmiechem, podchodząc so niej i podałem jej rękę. Dziewczyna zeskoczyła, lądując w moich ramionach. Spojrzeliśmy sobie w oczy, ale jej wyraz twarzy nie był takie jak wcześniej. Wydawał się taki zimny.

- Musisz zapomnieć o tym co się wydarzyło. - Alex mruknęła, wyrywając się z mojego uścisku.

- Po co to robisz, dobrze wiesz, że jest pewien rodzaj uczyć między nami. Nie odpy-

- Jedyne uczucie jakie żywię do ciebie do nienawiść. Jesteś popierdolony i naprawdę mam w dupie co moje ciało chce. Tak, kurwa może chce żebyś mnie pocałował, ale nie, nie zrobisz tego! Bo to jest właśnie to co ja robię wszystkim dookoła! Robię im i sobie na złość. Więc licz swoje dni ze mną chłopcze, i przypatrz mi się dobrze, bo po tym wszystkim nie zobaczysz mojej twarzy już nigdy więcej! - Jej krzyk roznosił się po cały domu, łamiąc moje serce na milion kawałków. Dziewczyna obrócił się na pięcie, kierując przed siebie, zostawiając mnie kompletnie zszokowanego.
Usiadłem na kanapie, zrzucają lampę obok mnie na ziemie ze złością. Nie wiedziałem co czuć i co powiedzieć. Nie miałem zamiaru się poddawać, o nie. Ale to tak cholernie bolało, że nie mogłem znowu mieć jej w swoich ramionach.

To takie pojebane, że jedyną rzeczą, która jest w stanie mnie skrzywdzić jest mała, czarnowłosa dziewczyna z pięknym uśmiechem. 

___________________________________

Chciałabym bardzo wszystkim podziękować za pozytywne komentarze!!! Bardzo motywujecie mnie do pisania i przysięgam, że dokończę to fanfiction! Posiadam bardzo dużo blogów, uczę się i tak dalej, i po prostu o tym szczególnym blogu często zapominam :/
Jeśli chcecie zrobić mi przysługę, to proszę podzielcie się tym ff na twitterze (ja nie posiadam już swojego) żeby więcej osób o nim wiedziało, oraz kontynuujcie komentowanie, bo nie ma dla mnie nic lepszego od waszych ciepłych słów! 
Kocham was kochani i czekajcie cierpliwie na następny rozdział!!! 
-Marci

piątek, 12 czerwca 2015

Chapter 5: I zgadnij co

Na chuj tych dwóch idiotów się na mnie patrzy? Coś z moją reakcją było źle? Nie, na 100% nie. Przysięgam, zaraz zwariuje. Już prawię mam wrażenie, że jakoś wytrzymam z tym chłopakiem przez jakiś czas i nagle - bum. Oczywiście, jednak mogło być gorzej i on kogoś zgwałcił.

- Stary, możemy ją jakoś uciszyć, po prostu powiedz nam w jaki sposób. - Dave powiedział do bruneta, ignorując to co powiedziałam. Bardzo zły ruch, już chciałam cię lubić.

- Nie zabijecie jej, Dave. Mogę dać ci broń ale..

- Co?! - Zaregowałam od razu na słowa 'zabijecie' i 'broń'. Czy tych dwóch nastoletnich idiotów mówi poważnie?

- Nie, Alex to nie tak! Mogę ci to wszystko wytłumaczyć, skarbie tylko proszę daj mi...- Brunet odwrócił się w moją stronę, desperacko starając się mi wszystko wytłumaczyć, ale przerwałam mu najszybciej jak tylko wiedziałam co odpowiedzieć.

- Nie wiem czy chcesz żebym to przeliterowała, ale powiem jedno - mam cię w dupie. Mam w dupie twoje uprzejmościami, mam w dupie twoje dobre zamiary i oh, zgadnij co mam w dupie ciebie. Nie dotykaj mnie, nie mów do mnie...właściwie to nawet nie oddychaj w moim towarzystwie! - Wykrzyczałam każde słowo najgłośniej jak umiałam, kiedy zorientowałam się, że łzy leciały strumykami po moich policzkach bez mojej wiedzy. Przeklęłam do siebie w myślach i spojrzałam na dwóch chłopaków stojących przede mną. Oboje najwidoczniej nie widzieli co mają powiedzieć czy zrobić i o prostu patrzyli na mnie jak na wariatkę.

- Nie gapcie się na mnie, nie jestem wariatką! - Krzyknęłam łamiącym się głosem i wyminęłam ich dwójkę idąc przed siebie. Nie miałam pojęcia gdzie idę, co robię, ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić ludziom patrzeć na mnie w tym stanie.

Pamiętałam drogę do toalety na górze, więc to było miejsce do którego instynktownie pobiegłam i weszłam do środka jak najszybciej mogłam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, opierając się o nie plecami i od razu upadłam na ziemie. Przeczesałam włosy dłonią, starając się zachować zimną krew, ale nie mogłam powstrzymać łez. Nie było mi nawet przykro. Po prostu czułam się taka sfrustrowana i nie wiedziałam kompletnie jak poradzić sobie z tą sytuacją. Na myśli tych dwóch zabijających kogoś robiło mi się nie dobrze. Do tego wszystkie musiałam płakać na oczach Deva. Wiem, że płakałam na oczach Jus-.....tego chłopaka nie raz, ale to było inne. Wiedziałam, że jego boli to że ja płacze bardziej niż mnie, więc nie przeszkadzało mi. I nienawidzę tego, nienawidzę kiedy sprawiam, że ludziom jest mnie szkoda.

- Alex? - Usłyszałam pukanie do drzwi ale, kompletnie to zignorowałam. Usłyszałam ciche westchniecie i po hałasach zorientowałam się, że chłopak siedzie pod tymi samymi drzwiami co ja po przeciwnej stronie.

- Nie oczekuję, że mi odpowiesz, ale to naprawdę nie jest tak jak myślisz. Mam dłuższą historie z Courtney i nikomu nigdy o niej nie powiedziałem, ale to właśnie ona skusiła ją do mówienia tego co powiedziała. Nigdy bym jej nie zgwałcił, nigdy nie zgwałciłbym nikogo. To obrzydliwe a ja potrafię traktować kobiety lepiej niż to. - Jego głos był lekki i spokojny; w dziwny sposób sprawiał że moje szlochanie ustępowało i mogłam równomiernie oddychać.

- Myślisz, że traktowanie kobiet w lepszy sposób to używanie broni albo zabijanie? - Mruknęłam wystarczająco głośno, żeby chłopak mnie usłyszał,

- Oczywiście, że nie i nigdy bym tego nie zrobił, Przyznaje się, jestem winny wielu strasznym rzeczą, ale nie zabiciu bezbronnej kobiety, która po prostu ma złamane serce.

- Co ty możesz wiedzieć o złamanym sercu, co? - Warknęłam bardziej do siebie, wywracając oczami.

- Jeśli mi pozwolisz, możesz się dowiedzieć. - Jego głos zabrzmiał w moich uszach, sprawiając że poczułam jak ciekawość rozpływa się po moim ciele. Wstałam szybko i otworzyłam drzwi, sprawiając, że chłopak także wstał, patrząc na mnie.

- To strasznie zabrzmi, i od razu proszę cię żebyś o tym zapomniał, ale jeśli chcesz coś dla mnie zrobić to proszę cię; przytul mnie. Nie pytaj mnie dlaczego, po prostu to...- Nie zdążyłam nawet dokończyć zdanie kiedy jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Obielam go na karku, czując się dużo lepiej. Wydaje mi się, że czasami wszystko co potrzebujesz to po prostu bliskość. I nawet jeśli nie znosiłam tego chłopaka, potrzebowałam bliskości, bardziej niż czegokolwiek.

***

Przesiedzieliśmy razem w salonie kilka godzin, oglądając różne filmy. Nie rozmawialiśmy, po prostu patrzyliśmy na ekran i jedliśmy pocorn, który stał pomiędzy nami.

- Naprawdę cię nienawidzę. - Mruknęłam, patrząc na niego z lekkim uśmiechem.

- Nie wiem, czy mam się z tego cieszyć, czy nie. - Chłopak zaśmiał się, rzucając we mnie popcornem, Pisnęłam, robiąc to samo, co oczywiście w sekundę przerodziło się w wielką bójkę.

Ganialiśmy się po całym salonie, śmiejąc się i krzycząc. Przyznaje, że nie czułam się tak zrelaksowana od długiego czasu. To było jak znowu bycie dzieckiem i nie przejmowanie się niczym w Bożym świecie. I nie przejmowałam się nawet faktem, że robię to z kimś kto mnie porwał.

- Alex! - Chłopak krzyknął, przyciskając mnie do ściany i przybliżając swoją twarz do mojej. Poczułam dreszcze rozchodzące się po całym moim ciele i dosłownie zaniemówiłam. Wiedziałam, że muszę go odepchnąć, ale tego nie zrobiłam. Bo to było takie inne, przyjemne uczucie. 

- Ktoś chyba zapomniał o tym, że jest niedostępną dziewczynką. - Chłopak szepnął, patrząc mi prosto oczy. Uchyliłam wargi, oblizując je co sprawiło, że jego wzrok natychmiast utkwił na nich. 

- Kurwa, skiń głową jeśli chcesz..- Mruknął, nie musząc nawet dokańczać zdania, ponieważ od razu kiwnęłam głową. Jego usta zbliżały się do moich i prawię ich dotknęły, kiedy usłyszeliśmy wielki huk. Odskoczyliśmy od siebie, widząc ogromną sumę ludzi wchodzącą do środka z wielkimi głośnikami z których wydobywała się muzyka. Spojrzałam na chłopaka, którego mina definitywnie mówiła, że nie wiedział co się dzieje.

- Nie ruszaj się stąd na krok, muszę coś załatwić. - Chłopak warknął do mnie w bardzo agresywnym tonie, który sprawił, że aż zadrżałam i w chwili zniknął, zostawiając mnie z w tłumie ludzie ocierających się o siebie jakby mieli się za chwile kochać.

Kurwa, właśnie miałam całować się z moim porywaczem, których wymyśli jakiś 3 miesięczny plan, kiedy masa ludzi wparowała do domu i zrobiła z niego klub. Co dalej? 


sobota, 25 kwietnia 2015

Chapter 4: Gdybym chciała cię pieprzyć, już dawno bym to zrobiła.

- Rozpędzasz się, chłopczyku. - Alex prychnęła, wstając ze mnie. Wzruszyłem ramiomami, poprawiając swoja koszulke i wstałem. 
- Nie każdego dnia, ma się dziewczyne swoich marzeń prosto przed nosem. - Spojrzałem na niej, kładąc dłoń na jej biodrze.
- Nie każdego dnia porywa się kogoś by więzić go w domu by dokonać jakiegoś chorego planu. - Dziewczyna warknęła, ztrącając moją dłoń. Zadziorna, mała suka. 
- Nie miałeś mi przypadkiem pokazać domu? - Skinąłem szybko głową, pokazując jej znacząco droge dłonią.

Chodziliśmy po moim domu przez jakieś, 30 minut rozmawiając. O szkole, pracy, znajomych. Alex była jedną z najzabawniejszych osób jakie poznałam. Była pewna siebie, wygadana, ale była też dobrym słuchaczem. Jasne, nie mówie, że znam ją na wylot po tak krótkim czasie, jednak że czasami łączysz się z kimś i wiesz, że go lubisz. Poza tym, chyba ona też mnie polubiła, zważając na to, że mówiła cały czas. 

- Słuchaj, nie zrozum mnie źle, ale ten dom jest w ładzie. Mam na myśli, jest czysto i nie wierze, że to ty o to dbasz.  - Dziewczyna zaśmiała się, siadając na kanapie. Miała już dość chodzenia więc zaproponowałem jej pożądne śniadamie. 
- Oczywiście, że sam o to nie dbam. Czy ja ci kurwa wyglądam na gosposie? - Uniosłem brwi, kierując na nią swój wzrok. Siedziała w moim salonie, z nogą założoną na nogę i patrzyła na mnie, uśmiechając się. To było moim pragnieniem od tak cholernie dawna. Chciałem mieć ją jak najbliżej siebie. I teraz kiedy to wszystko się dzieje, wydaje się to takie nie realne. 
- Mam kilka sprzątaczek. - Wzruszyłem ramionami, przekręcając na patelni naleśnika. 
- I wszystkie nagle rozpłynęły się w powietrzu? - Głos dziewczyny dobiegł z innej części pokoju. Odwróciłem wzrok, widząc ją, węszącą pomiędzy szufladami. 
- Dałam im wole, żebyśmy pobyli sami. - Przełożyłem jedzenie na talerz, sięgając po truskawkowy dżem. 
- Założe się, że kiedy ci się nudzi pieprzysz je na tym stole. - Alex pokazała palcem na mały stolik w salonie. 
W pierwszej chwile spojrzałem na nię w zdziwieniu, sprawdzając czy dobrze usłyszałem. Ale po wyrazie jej twarzy zoriętowałem się w jaką gre ona stara się grać. Zaśmiałem się, opierając dłonie na blacie i patrząc na nią znacząco. 
- Nie przejmuj się tym, skarbie. Dla ciebie kupie nowy stolik by cię na nim pieprzyć. - Alex pokazała mi środkowy palec i usiadła na stołku przy blacie. Spojrzała mi prosto w oczy z tym lisim, chytrym spojrzeniem. 
- Czyli przyznajesz, że pieprzysz swoje sprzątaczki? - Wywróciłem oczami, na jej niezmiernie wkurwiające ciągnięcie tematu. 
- Moge pieprzyć kogo chce, gdzie chce i jak chce. Jesteś zazdrosna, czy co?
- Warkmąłem lekko poirytowany. Tak jakby to było coś czego nigdy nie byłbym w stanie zrobić. Dziewczyna, sięgnęła dłonią po tależ z naleśnikami, nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego. 
- Gdybym chciała cię pieprzyć, już dawno bym to zrobiła. Chciałbyś, żebym to zrobiła, czyż nie? - Uniosła brwi, oblizując dżem z widelca. Ta dziewczyna naprawdę umie ze mną pogrywać. 
- Więc czemu po prostu tego, nie zrobisz? Oboje wiemy, że tylko tego zaprzeczasz że mnie nie chcesz. - Mruknąłem, zmniejszając odległość pomiędzy naszymi twarzami. 
- Może po prostu boisz się, że nie bedziesz dla mnie wystarczająco dobra? - Szepnąłem, patrząc znacząco na jej usta. Dziewczyna posłała mi uśmiech, którego nie umiałem rozszyfrować.
- Skarbie, kiedy masz moje ciało i moją samoocene, seks zawsze jest dobry. Myślisz, że nie mam racji? - Alex uniosła brwi, kładąc swój wskazujący palec na moich ustach. Zlizałem dżem, który znajdował się na końcu jej palca i uśmiechnąłem się szeroko. Zmniejszyłem odległość między naszymi twarzami i oblizałem usta, patrząc jej w oczy.
- Myśle, że masz racje. I myśle, że dobrze wiesz o tym, że jestem w chuj seksowny. - Póściłem jej oczko, doprowadzając ją do uroczego chichotu.
- Wiesz, jak kolwiek masz na imię, doprowadzanie chłopców do stanu gdzię myślą, że zaliczą ale w rzeczywistości muszą wyjść by sobie zwalić jest dużo lepsze. - Zadrwiła mi w twarz, siadając prosto i kontynuowała jedzenie.
- Na szęście nauczłem się kontrolować mojego chuja, by opadał w takich sytuacjach. - Mruknąłem doprowadzając ją do śmiechu. To było tak bardzo urocze.
- Poza tym, niunia mam na imie Justin. 
- Kiwnąłem głową, sięgając po widelec dla siebie.
- Wiem jak masz na imie, ale na to trzeba zasłużyć. 
- Zasłużyć? - Zadrwiłem, patrząc na nią z głupkowatym wyrazem twarzy. 
- Obiecuję ci, że jeśli kiedykolwiek doświatczysz tego będziesz wiedział o czym mówie. - Alex posłała mi oczko, wstając i odkładając talerz do zlewu.
- Twój tyłek jest niesamowity. Powinnaś zapoznać go z moich chujem. - Niemal jęknąłem w potrzebie pieprzenia go. Wyciągnąłem dłoń w jej strone, ale jej słowa mnie wyprzedziły. 
- Nawet nie wasz się mnie dotykać. - Powiedziała surowo i odwróciła się w moją strone. 
- Zawrzyjmy umowe. Jeśli kiedykolwiek dotkniesz mojego chuja z własnej woli , pozwolisz mi się dotykać. Co ty na to? 
- Alex uśmiechnęł się i skinęła głową. 
- Jasne, nie mam szansy przegrać więc to jest wporządku. - Posłałem jej uśmiech, siadając koło niej przy blacie. 
- Boże, jesteś taka piękna... - Wymamrotałem cicho, szybko gryząc się w język. 
Alex udała, że mnie nie słyszy i wstała, poprawiając swoje ubranie. Oparłem oba łokcie na blacie, wpatrując się w nią. 
- Jesteś w jakimś gangu, czy coś? - Dziewczyna bąknęła cicho, patrząc w podłoge. 
- Czy coś. - Zaśmiałem się pod nosem. - Nue jestem pewny, czy naprawde chciałabyś to wiedzieć. - Alex skinęła głową, przenosząc wzrok na sufit. 
- Czy ty...um czy ty wiesz o tym, że potrzebuje brać leki? - Dziewczyna przygryzła warge, nie odrywając wzroku z góry. 
- Wiem jakie leki bierzesz, i spokojnie mam je wszystkie. Nie wiem na jakie są dolegliwości i zgaduje, że i tak się-
- Czy chodzi ci tylko o seks? - Alex przerwała mi,  automatycznie przenosząc na mnie wzrok. Otworzyłem szeroko usta, zupełnie zamurowany. 
- Odpowiedz mi. - Westchnęła zirytowana, nie odrywając ze mnie wzroku. 

To było dla mnie w jakiś sposób ciężkie. Wiedziałem, że po naszych rozmowach łatwo było jej wywnioskować, że chodzi mi tylko o seks, ale to nieprawda. 
Kochałem ją w jakiś pojebany sposób, że nie mogłem żyć. Na samym początek myślałem, że to tylko chwila, że to tylko takie głupie zauroczenie. Ale to uczucie stawało się tylko gorsze. Byłem na każdym koncercie na jakim mogłem. Przez moją jebaną prace nigdy nie mogłem jej autentycznie poznać. I to mnie zabijało. Wiedziałem, że ona musi mnie znać. Prawdziwego mnie. I ty nawet nie chodzi o ten jebany wygląd. Oczywiście, ona jest idealna. Ale spób w jaki mówi, śmieje się, tańczy. Sposób w jaki żyje. To sprawiło, że ją pokochałem i musiałem zrobić to co zrobiłem. 

-Nie, ja naprawdę cię kocham. Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale moje uczucia... - Huk zamykanych drzwi przerwał mojà wypowiedź. Oboje z Alex spojrzeliśmy w tym samym kierunku, widząc sylwetke mojego kumpla. 
-Bieber, stary musisz mi...Oh. - Dave przerwał swoją przemowe przenosząc wzrok na Alex. Dziewczyna uniosła brwi w zdezoriętowaniu i spojrzała na mnie. 
- Przerwałem coś, czy jak? - Chłopak zapytała, spoglądając raz na nią, raz na mnie. 
- Alex to Dave, Dave to jest...
- Kurwa, to Alex King, ja pierdole. - Mruknął zamarzonym głosem i biorąc jej dłoń i całując ją. Alex uśmiechnęła się nieśmiało, chowajac kosmyk włosów za ucho. Poczułem tą niesłychaną zazdrość roznoszącą się po moim organizmie i modliłem się, żeby nie wybuchnąć.
- Miło cię poznać. W złych okolicznościach, ale miło. - Dziewczyna skinęła głową, chcąc go przytulić, ale wszedłem pomiędzy nich. 
- Wystarczy Dave. Na chuj tu jesteś? - Warknąłem, patrząc na niego. 
- Pamiętasz tą laske z klubu? Courtney? Podobno poszła na policje, posądzić cię o gwałt. - Powiedział ostatnią część ciszej. Myślałem chwile nad odpowiedzią, ale żeński głos mnie wyprzedził.
-Co kurwa?! On kogoś zgwałcił?! - Alex wrzasnęła na cały dom. Odwróciłem się, widząc jej wściekła mine i nie miałem pojęcia co powiedzieć. Teraz na pewno się z nią nie dogadam. 

wtorek, 20 stycznia 2015

Chapter 3: Jeśli on nie byłby tym kim jest.

-Ty-y jesteś c-o?!
Chłopak wpatrywał się we mnie w szoku. Otworzył szerzej oczy i uformował usta w kształcie litery 'o'. Wygladał tak jakby to on był ojcem tego dziecka. 
Jego mina była po prostu bezcenna. Przysięgam na wszystko - było warto to powiedzieć. Próbowałam tego kiedyś z Aus'em i było wa-...serio myślenie o tym idiocie jest mi naprawdę zbędnę w życiu.
- A co usłyszałeś? Że jeżdze na jednorożcu? - Parsknęłam śmiechem, obciągając swoją sukienke w dół. Chłopak był tak skupiony na mnie, że zignorował fakt iż przed sekundą mój cały tyłek był na wierzchu. Na moje szczęście. 
- Chyba mi słabo. - Jęknął, zsuwając się po ściane. Położył dłoń na piersi, oddychając głęboko a jego oczy były szeroko otwarte. 
- Ej, kolego w porządku? - Zapytałam bardziej z konieczności niż z troski. Ukucnęłam na jednym kolanie, równając swoją twarz z twarzą chłopaka. 
Jestem suką, dziwką, szmatą - ale póki co nie sprawia mi przyjemności oglądanie człowieka, który wygląda jakby umierał. Umiem okazywać współczucie i litość, ale żadko kiedy te emocje pojawiają się w moim organizmie. Albo po prostu nauczyłam się skutecznie je odrzucać. 
- Chyba...zemdleje. - Wyszeptał tak cicho, że ledwo byłam w stanie to usłyszeć. Przewróciłam oczami, kładąc jedną dłoń na jego czole. Było okej, ale jego policzki w sekundę stały się czerwone a jego powieki powoli się zamknęły. 
- Ej, nie wygłupiaj się, przecież to nie twoje dziecko! - Powiedziałam panicznie, coś totalnie oczywistego stukając go w policzek. Wygłądał jakby nie żył. Nie oddychał. Jezus, kurwa on nie oddycha! Przecież to psychofan, takie słowa mogą go zabić. 
- Żartowałam, przysięgam że żartowałam! 

Kiedyś miałam taką sytacje. Wracając do moich zjebanie pięknych wspomnień z tym idiotą. Jakaś dziewczyna zobaczyła mnie z Austinem i zaczęła się wydzierać. To było tak dawno, wydaje mi się, że zaraz po tym jak skończyłam 15 lat. Ja i Aus byliśmy wtedy na randce. Pamiętam dokładnie, najpierw odwiedziliśmy wesołe miasteczko, a potem spacer w parku. Było magicznie. Ja czułam się magicznie. Trzymając jego ręke i patrząc na zachód słońca. 
I wtedy pojawiła się ta dziewczyna. Stanęła między nami, płacząc i szlochając. Wyzywała mnie za to, że pozbawiłam jej miłości życia. Austin był przerażony, zawołał ochronę, która podąrzała kilka kroków za nami. Teraz kiedy na to patrzę, cipa nie umiałaby zrobić nic lepszego. W każdym razie, laska upadła na ziemie i prawie zeszła na palpitacje serca. Nie wiem jak ludzie doprowadzają się do stanu gdzie nie widzą nikogo oprócz idola. To chore, niepojęte, niewyobrażalne.

- Proszę Cię, otwórz kurwa oczy! - Wrzasnęłam z frustracji, wciąż klepiąc go w policzki. Uklękłam tak, że jego nogi były pomiędzy moimi i gdybym usiadła, siedziałabym w rozkroku na jego kolanach. Dosyć...intensywne. Nie istotne, nie zwracałam teraz na to uwagi. 
Wszystko trwało maks 30 sekund i wtedy zoriętowałam się, że nie oddycha. 
- Otwórz oczy, no dalej. - Mamrotałam panicznie. Chciałam sprawdzić jego puls, ale dłonie trzęsły mi się jak galareta. 
Blądziłam palcami po jego szyi nie mogąc nawet znaleźć jego tętna.
Bezradnie upadłam prosto na jego kolana, czując łzy cisnące się do moich oczu. Nie chciałam się poddać. Tak bardzo nie chciałam, żeby coś mu się stało. On nic dla mnie nie znaczył, ale dla kogoś na świecie mógł i w tamtym momencie moje uczucia się włączyły. Na ostatni bieg. 
Zaczełam grzebać w kieszeniach jego spodni, szukając telefonu. Moje ręce trzęsły się w nieopamiętaniu i nie mogłam nic znaleźć.
- Nie, kotek nie. - Usłyszałam jego cichy głos. Uniosłam wzrok na twarz chłopaka. Wyglądał jakby właśnie się obudził, ale miał na twarzy ten seksowny uśmieszek. Ble, znaczy ten paskudny uśmieszek.
- Jezus Maria, czy wszystko z tobą w porządku? - Wrzasnęłam, na co on lekko się skrzywił, karcąc mnie wzrokiem. 
- Chyba...zemdlałem. - Wzruszył ramionami, śmiejąc się cicho. Kurwa mać, ja tu przeżywam horror, a on się spokojnie budzi i śmieje.
- Kiedyś zdarzało mi się mdleć bardzo często. Jest to jakiś jebany zanik czegoś w moim organizmie, ale szybko się regeneruje w chwili słabości. Teraz jest już dobrze, dzieje się może 2 razy na rok. Nie mam pojęcia co jest główną przyczyną tego gównianego nawyku. Może stres, może szok. Nie mam pojęcia. - Mruknął, podnosząc obie ręce do góry, rozciągając się. No tak, przecież nic w tym kurwa dziwnego, że chuj odpłynął na minute i powrócił do żywych. Musiałam wyglądać jak skończona idiotka w tam tym momencie. Siedziałam na kolanach chłopaka, który zemdlał chwile temu. Nie dość tego, gdybym go nie ratowała teoretycznie miałabym szanse uciec. Super, czemu Alex King nie może myśleć tylko o sobie wtedy kiedy to jest potrzebne?
- Mogę wstać? - Zaśmiał sie, ewidetnie wskazujac na nasza pozycje. Przewróciłam oczami, podnosząc się z podłogi ale niestety nie mogłam utrzymać równowagi i ponownie spadłam na chłopaka. 
- Kurwa mać, przepraszam. - Mruknęłam unosząc wzrok do góry. Natrafiłam spojrzeniem prosto w czekoladowe oczy chłopaka. 

I jakby mnie trafiło.
Coś dotąd nie znajomego, coś innego.

Dobra, żartuje. O boże, to było takie filmowe. Ale jego oczy naprawde były idealne, przez duże 'O'. I jestem pewna, że zakochałabym się w nich od razu jeśli on nie byłby tym kim jest. W dosłownym tych słów znaczeniu. 

- W sumie, tak jest wygodnie. - Brunet uśmiechnął się. Inaczej niż zawsze. Był to raczej nieśmiały wyraz twarzy. Taki, którego na pewno nie wysyłam do byle jakiej dziewczyny, by nie stracić reputacji 'bad boy'a'.

- Masz racje, tak naprawde jest wygodnie. - Powiedziałam całkiem szczerze, kładąc jedną dłoń na jego ramieniu. Chłopak otworzył szeroko oczy, kompletnie zszokowany moim zachowaniem. Coż, nie dziwie mu sie. Dziwne, że po tym wszystkim jeszcze trzyma mnie w domu. Większość ludzi ma mnie dosyć po 15 minutach razem. Jestem suką, naprawdę nic mnie nie obchodzi. Chyba, że mi na tobie zależy. Wtedy oddam ci cały świat. Jeśli jest inaczej, po prostu mam cię w dupie. Bardzo proste. Żadko kogo wpuszczam do mojego 'kręgu bliskości'. Ludzie kochają przychodzić i odchodzić, a to nie to czego potrzebuje. 

- Czemu tak wybuchałaś kiedy zapytałem cię o twojego chłopaka? - Brunet przerwał mi mój ciąg myślenia. Miałam ochotę wkurwić się tak by uderzyć jego śliczną mordke, ale nie miałam już na to siły. Stary, 60 minut płaczu zabiera z człowieka całą energie.
- To temat, którego się nie dotyka. Proszę cię, nie pytaj mnie o to. - Jęknęłam, starając się brzmieć uprzejmie. 
Siedzieliśmy w tej pozycji jeszcze jakiś czas. Chłopak wydawał się być daleko ze swoimi myślami. 
- O czym myślisz? -  Uniosłam brwi, starając się złapać z nim kontakt wzrokowy. Chłopak odwrócił głowe w moją strone i uchylił lekko wargi.
- Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć? - Zaśmiał się, chwytając moją dłoń, którą szybko wyrwałam z uścisku. Żeby nie pomyślał, że teraz na więcej mu pozwalam. Niech będzie pomiędzy nami miło, to wszystko. 
- Słyszałam już tyle obrzydliwych komentarzy na mój temat, że przełkne wszystko.- Powiedziałam zgodnie z prawdą, zakładając kosmyk włosa za ucho.
- Myślałem o tobie nagiej. Właśnie w takiej pozycji jakiej teraz jesteś. Mającą jedną ręke na piersi i patrzącej na mnie z porządaniem i jęczącą z rozkoszy, kiedy powoli poruszam palcami w tobie. - Powiedział najbardziej szczerym i pewnyn głosem, tak samo jakby odpowiadał na pytanie, która jest godzina. 
Nasze spojrzenia ponownie się spotkały. I klne sie na wszystko, że te słowa wcale mnie nie wkurwiły. Były przepełnione taką pasją i uwielbieniem do mojej osoby... Jakby nie było świata poza nim i jego fantazją. 
- Kolego, to było naprawdę...seksowne. - Powiedziałam szczerze, uśmiechając się szeroko. Brunet póścił mi oczko, widocznie nabierając pewność siebie. 
- Nie jesteś zła o to co powiedziałem, wow. - Stwierdził, zakładając rece za głowę. 
- Nie mam siły się wkurwiać. I lubie kiedy ktoś docenia moją urode, nawet w sprośny sposób. - Wzruszyłam ramionami. Chłopak uniosł kolana, sprawiając, że moje ciało przysunelo sie do jego, zmuszajac mnie do położenia rąk na jego klatce piersiowej. 
- Kurwa, naprawde nie moge się doczekać pieprzenia cię. 
___________________________________
W ff Justin nadal jest brunetem. 
Przepraszam, rozdział jest dosyć krótki 😔


niedziela, 28 grudnia 2014

Chapter 2: Nie chciałem Cię zdenerwować

Obserwowałem ją uważnie, kiedy analizowała moje słowa. Cholera, była tak bardzo seksowna. Jej ciemne, lokowane włosy opadały spokojnie na jej ramiona. Były idealnie ułożone i zarzucone do tyłu. Zsunąłem wzrok niżej, patrząc centralnie w jej piersi. Kurwa. Nie mogłem uwierzyć, że ona siedziała przede mną...prawdziwa. Musiałem wyglądać na zdesperowanego gapiąc się na nią w ten sposób. Nie chciałem, żeby wzięła mnie za kogoś kto tylko pragnie jej cipki, bo wcale tak nie było. Jasne, marzyłem o tym, żeby ostro ją posuwać, ale to nie był mój jedyny cel. Nie wiem czemu, ta dziewczyna była dla mnie jak tlen. Wiedziałem iż muszę ją mieć od momentu kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem. Nie dało się tego wyjaśnić. Chciałem...nie, musiałem sprawić, że będzie tylko moja.

- Czy już skończyłeś? - Sarkastyczny głos nastolatki wyprowadził mnie z toku myślenia. Spojrzałem na nią zdezorientowany, za chuj nie wiedząc o co jej chodzi. Alex chyba szybko się zorientowała bo przełknęła mleko i płatki, które miała w buzi i spojrzała mi w oczy.
- Czy skończyłeś wpatrywanie się we mnie jak w święty obrazek? - Warknęła, pokazując mi jaką złość do mnie żywi. Mógłbym powiedzieć, że mnie to irytowało, ale skłamałbym. Oczywiście, częściowo.
Ta laska była jak żeńska wersja mnie w tym jej całym 'złym' zachowaniu. Dosłownie. Wczoraj starałem się grać przed nią super miłego, bo wiedziałem że nie wie co się z nią dzieje. Zorientowałem się też, że ma problemy z kontrolowaniem gniewu. Jak ja. Co więcej, była wredna i miała cięty język. Jak ja. I była cholernie seksowna. Też jak ja. I nie tylko. Podejrzewam, że było wiele innych cech (głownie negatywnych) które dzieliliśmy. To było podniecające, dlatego nie mogłem się oprzeć przed uśmiechnięcie się, co jeszcze bardzo ją wkurwiło. Dziewczyna miał wielki problem z pohamowaniem emocji.

- Jeśli nie przestaniesz się szczerzyć, wybije twoje idealne ząbki i zrobię sobie z nich jebany naszyjnik. Rozumiesz kurwa?! - Zacisnęła dłonię w pięści, zaciskając widocznie szczęke. To było tak bardzo śmieszne. Gdyby wykorzystała swoją złość w inny sposób, lepszy sposób jak ujeżdżanie mnie to gówno mogłoby być bardzo dobre. Nawet bardzo. Sama myśl o niej; zagryzającej dolną wargę i jęczącą z rozkoszy, poruszającą swoim ciałem w górę i w dół, współgrając ze mną....Cholernie.Kurwa.Dobre.

- W porządku, skarbie nie denerwuj się. Czy mogę zadać ci pytanie jako pierwszy? - Uśmiechnąłem się szczerze w jej stronę.
Dziewczyna tylko skinęła głową, dokończając swoje śniadanie. Chyba faza na złość trochę jej ustąpiła.
- Chwila, moment czy ty powiedziałaś właśnie, że mam idealne zęby? - Wyraz jej twarzy był bezcenny, nie mogłem naprawdę przestać się uśmiechać. To było komiczne.
- Mam ochotę beknąć ci w twarz. - Warknęła, opierając się łokciami o stół tak, że jej sylwetka uniosła się i przybliżyła do mojego ciała. Mogłem dokładnie zobaczyć złość wymalowaną na jej twarzy. Nie chciałem tego, ale im bardziej ona się denerwowała, tym bardziej ja się cieszyłem. To było chore,ale nie mogłem temu zaradzić.

Nie odważysz się, koch-...

Przeliczyłem się. Zrobiła to. Naprawdę to zrobiła. Beknęła mi w twarz. Jak bardzo obrzydliwe to było? Uśmiech natychmiast zszedł mi z twarzy. Odchyliłem się lekko do tyłu, oddychając głębiej. Jak ktokolwiek śmiał kurwa, beknąć w moją jebaną twarz?! To już nie było, ani trochę zabawne. 


- Czyżbym poruszyła twoje małe, męskie ego? Ups..Najwyraźniej nikt wcześniej nie potraktował cię jak gówno, którym jesteś. Jeśli naprawdę myślisz, że dam traktować ci się jak szmata, jesteś w błędzie. Nie masz pojęcia z kim zadarłeś, kochasiu. 

Zadrwiła ze mnie, patrząc prosto w moją twarz. Jej słowa odbijały się głośnym echem w mojej głowie. Poczułem ogromny gniew, rozprzestrzeniający się w potwornie szybkim tępię w moim ciele. To właśnie ona nie miała pojęcia z kim zadarła. O Boże, jak bardzo ona się myliła. Sprawiła, że każda część mnie była wypełniona złością.
Słyszałem w swoich myślach: "Uderz tą sukę, ona ma wiedzieć kto jest tutaj kurwa kim, chcesz jej, tak stary? Ona zrobi wszystko...kurwa bracie, wszystko co tylko będziesz chciał, jeśli przestaniesz być taki miluśki. Spraw, żeby była twoją małą dziwką"Moje głebokie myśli dały o sobie znać. 

To co powiedziała było prawdą. Nikt nigdy nie potraktował mnie jak gówno. Czemu? Może dlatego, że to ja wszystkich tak traktowałem. Zawsze to ja byłem szefem. Nawet jeśli ludzie myśleli, że byli wysoko, ja byłem wyżej. Bo kurwa nikt nie pierdoli się z Justinem Bieberem. Nikt.
Miałem najlepsze laski, samochody, domy, wyniki w sporcie i nauce. Miałem wszystko to co tylko chciałem. I mimo wszystko, chciałem kurwa Alex. Chciałem pieprzyć ją ostro, słuchając jak krzyczy moje imię. Chciałem widzieć ją na kolanach, liżąc dokładnie mojego chuja. Kurwa, chciałem żeby mnie zaspokajała...ale pragnąłem też czegoś więcej. Miała czekać na mnie aż wrócę z interesów, rozmawiać ze mną, pozwalać mi traktować się jak księżniczkę...i kochać mnie. Jaka kolwiek jest jej miłość, chciałem jej doświadczyć.
Naprawde czułem coś wyjątkowego. W stosunku do niej...ale jedyne co chciałem teraz zrobić to uderzyć jej drobną twarzyczkę tak by płakała z bólu i chciałem tak bardzo to...

Ej, słuchaj, przepraszam. To było wredne...możemy spróbować od nowa? - Jej cichy głos, przebił się przez ściane frustracji w mojej głowie. W tym momęcie była taka niewinna. Jak mogłem pomyśleć o uderzeniu jej? 'Bo ty kurwa tak załatwiasz wszystkie sprawy, idioto'. Moja gorsza strona sama ujawniała jakim hipokrytą jestem. Nie to, że biję wszystkie pyskate laski. To raczej skomplikowane. 
Spojrzałem ponownie na Alex. Miała najidealniejszą twarz na świecie. Moglibyście pisać o niej poeaty i malować dzieła sztuki z jej podobizną. Przysięgam. Tak bardzo potrzebowałem mieć ją w swoich ramionach. Dlatego wiedziałem, że musze trzymać moją gorszą strone jak najdalej tej dziewczyny.
- Tak, spróbujmy. Po prostu starajmy się nie wkurwiać siebie nawzajem i spędzieć ze sobą miło czas. Zgadzasz się? - Alex obdarowała mnie najpiękniejszym uśmiecham na świecie. Poczułem się jak dupek przez to co myślałem przed chwilą. 'Jesteś dupkiem'. Dzięki, umyśle kurwa tego właśnie potrzebowałem.

- Pytaj, póki się nie rozmyśle. - Dziewczyna mruknęła, poprawiając ramiączko. Wspominałem, że miała na sobie sukienke? Dosłowniej, krótką, bardzo krótką sukienke. Ledwo zasłaniającą jej dupe. Mój Boże, ratuj mojego chuja bo zaczyna myśleć o tym jak cudownie byłoby posuwać ten tyłek i pieprzyć ją właśnie przy tym barku. 

- Hmm, mam tyle pytań. I tyle czasu. Więc zaczne od podstaw. Czy wszystko to co mówisz w swoich wywiadach, life streamach i tak dalej to prawda? - Uniosłem brwi, patrząc jej w oczy. Westchnęła, odgarniając włosy do tyłu.
- Nie wszystko co mówię jest prawdą. Czasami nie mówię całej prawdy, albo zmieniam fakty. Moi menadżerzy mówią, że w ten sposób jestem bardziej wiarygodna. Jeśli jest temat, na który nie powinnam się wypowiadać, po prostu nic nie mówie. Na przykład, kiedy pytają czy rodzina jest najważniejsza. Powinnam odpowiedzieć, że tak, ponieważ to jest odpowiedź na jaką ludzie liczą. Moje zdanie jest kompletnie inne, więc zawsze wymiguje się z odpowiedzi, mówiąc...hm coś w stylu; 'Każdy jeden ma swoje własne ważności'. Mam to już dopracowane. W większości, jestem szczera. Myślę, że to klucz do bycia dobrym artystą jak i zarówno człowiekiem. Ale, nie wierz we wszystko co zobaczysz czy usłyszysz. - Skinąłem głową, zmierzwiając włosy dłonią. Nie wiedziałem, że ta dziewczyna umie odpowiadać na pytania bez darcia mordy. Jakiś plus. 
- Moja kolej. Jakim cudem udało ci się mnie porwać? Myślałam, że ochrona Alex King jest nie do złamania i tak dalej. W sensie, ugh chyba jestem gwiazdą na jakimś poziomie. - Dziewczyna wyrzuciła ręce w góre, kiwając głową z dezaprobatą. Wydawało mi się, że bardziej pyta siebie niż mnie.
-Bo jest, skarbie. Widzisz w twojej ochronia pracował jeden z moich ludzi. Dokładnie poinformował nas jak i kiedy możemy cię przejąć. Podejrzewam, że odużyli cię jakimś gównem, więc za to też przepraszam. Kazałem im traktować cię jak najlepiej, mam nadzieje, że to zrobili. Cóż, jestem pewny, że to zrobili, bo znali konsekwencje. - Powiedziałem, wzruszając ramionami. Porwanie jej nie było niczym trudnym. Trudne było zmalezienie odpowiedniego czasu. W sumie chciałem porwać ją lata temu, ale to nie było takie proste. Ta dziewczyna jest 2 najbardziej płatną gwiazdą w tej chwili, rozumiecie co by się działo gdyby zniknęła? Ta jej cała terapia (o której nic nie wiem) to cud. Inaczej nigdy by się nie udało. 

- Alex?
Dziewczyna spojrzała na mnie, ze strachem w oczach. Wyglądała jakby za sekundę miała się rozpłakać. Jej oczy się zaszkliły a jej dłonie ścisnęły się w pięści. 

- Alex...wszystko dobrze? - Chwyciłem delikatnie jej małą dłoń, splątując nasze palce razem. Chyba nawet ją to uspokoiło. Alex spojrzała mi w oczy, cały czas trzymając moją ręke. To było takie urocze. Jej dłoń była taka drobna w porównaniu do mojej. Czułem się jakbym trzymał kawałek mojego świata. W pewnym sensie, tak właśnie było. 
- Jest okej, jak kolwiek masz na imię. 
- Powiedziała, starając się wydusić z siebie uśmiech. 
- Justin. - Spojrzałem jej w oczy, prawdopodobnie uśmiechając się głupawo. - Widzę, że bardzo polubiłaś bycie blisko mnie. - Zaśmiałem się, wskazując brodą na nasze złączone palce. 
- Po prostu lobię sprawiać przyjemność moim fanom, czy to źle? - Powiedziała, możliwie najbardziej udawanym i przesłodzonym tonem na jaki było ją stać. - Poza tym, jestem królową a moja wysokość lubi obdarowywać poddanych łaską mojego dotyku. - Oboje wybuchliśmy śmiechem, bardziej z jej słabej imitacji brytyjskiego akcentu. Nasze pierwsze chwile, bez kłótni, postęp. 
- Jak to możliwe, że ani razu nie wspomniałaś o swoim chłopaku? Myślałem, że to będzie jedna z pierwszych rzeczy jakie powiesz, kiedy cię poinformuje, że...-
- Koniec tych pytań. - Warknęła, patrząc na mnie z wielkim obrzydzeniem i od razu wyrwała swoją dłoń. Czyżbym trafił w czuły punkt?
Z tego co wiedziałem, Alex umawia się z Austinem. Tak, Austinem Mahonem. Nienawidziłem go od momętu kiedy tylko zobaczyłem ich razem. Czułem się źle z tym, że ona może być z nim szczęśliwa a ja traktuje to w ten sposób. Ten chłopak nie wyglądał na dobrego. Samo to jak on odnosił się ze sławą, co robił, że w wieku 17 lat wylądował w areszcie. Nie jestem aniołkiem, nie tak że nigdy sam nie zrobiłem czegoś za co mógłbym siedzieć. Po prostu trzeba być idiotą, żeby dać się złapać. Skoro nie umiesz korzystać ze sławy, lepiej w ogóle z niej kurwa nie korzystaj. 
Jak już mówiłem, nie lubiłem go. Poza tym, jego muzyka była chujowa. 

- Wow, kotek spo-.....
- Jakie kurwa spokojnie?! Masz mózg, to staraj się go czasami używać! Są rzeczy o które się nie pyta, rozumiem dużo ale to jest moja prywatność, której nie powinieneś dotykać! Nie wnikaj w moje życie osobiste - ono cię nie dotyczy! Krzyknęła, zeskakując z wysokiego krzesła i przeklinając pod nosem, szła przed siebie. 
Wywróciłem oczami w myślach, ruszając szybko za nią. 
- Aleeeeeex, Alex zatrzymaj się. - Nic nie podziałało, więc od tyłu objąłem ją zwinnie w biodrze, przyciskając do swojego ciała. Przyległa do mnie, będąc w kompletnym potrzasku pomiędzy moją dłonią i moim ciałem.Powinniście dać mi medal za to jak łatwo było mi ją utrzymać. Naprawdę, kurwa wkładałem wszystkie swoje siły by teraz po prostu nie zrobić jej krzywdy. 
- Ja pierdole, ty chuju! Zostaw mnie, nie dotykaj! - Darła się, jednocześnie płacząc i sam nie miałem pojęcia co robić. To było jak walka z 3-letnim dzieckiem. 
- Puszczę cię jak się uspokoisz. - Przypomniałem sobie słowa mojej mamy, które zawsze powtarzała gdy byłem mały. Powtarzała je zawsze wtedy kiedy nie chciałem słuchać i uciekałem.
Myślałem, że będę raczej używał ich w obliczu moich dzieci, a nie nastoletniej dziewczyny. 

 ***

Miałem wrażenie, że minęło już kilka godzin. Chyba straciłem rachube po 30 minutach jej wrzasków i następnych 30 od kiedy się zamknęła. Z jednej strony, było to irytujące. Zachowywała się jak gnój; mały i niedojrzały gnój. Ale z drugiej, nie przeszkadzał mi fakt, że była do mnie przytulona. Jeśli to można nazwać przytulaniem.
Czekałem, aż w końcu coś powie, ale ona zamiast tego chwyciła moje ręce i powoli rozluźniła mój uścisk, odwracając się twarzą w moją stronę. Wyprostowałem się, zniżając wzrok do poziomu jej oczy. Nie byłem bardzo wysoki, ale ona była co najmniej 10 centymetrów niższa. To było urocze że dosięgała lekko ponad moje usta.
- Ja, ja... - Zaczeła drzącym głosem, połykając śline. Łzy ciekły po jej policzkach, prawdopodobnie, ona sama tego nie kontrolowała.
- Wiesz, nie musisz mówić mi wszystkiego, póki nie poczujesz się gotowa. Każdy ma swoje własne sprawy, o których woli nie wspominać. Jest mi przykro, że cię zdenerwowałem i doprowadziłem do płaczu. Następnym razem możesz po prostu odmówić, jestem pewny, że to zaakceptuje. - Wyznałem szczerze, ścierając łzy z jej policzków. Dziewczyna skinęła głową, niepewnie obejmując mnie w pasie i przytulając się do mojej piersi. Uśmiechnąłem się, kładąc dłonie na jej plecach i pocierając je pocieszająco. 
Alex chyba naprawdę nie chciała nic mówić, więc postanowiłem jej tego szczędzić. 
- Może oprowadze cię po domu, co shawty? - Mruknąłem zachęcająco do jej ucha, na co skinęła głową. 
Sięgnąłem po jej dłoń, ciągnąc ją za sobą. Niechętnie ruszyła za mną, ściskając nerwowo moją dłoń. 

Nie wiedziałem od czego zacząć oprowadzanie. Moje mieszkanie - zaraz, wróć, mój dom - był bardzo imponujący i przeraźliwie wielki. Odziedziczyłem go po wuju który zmarł kilka lat temu. Wujek Ted nie miał dzieci, a ze swojej rodziny najbardziej kochał mnie. Nie chwaląc się czy coś, naprawdę tak było. Jego śmierć, przeżyłem gorzej niż cokolwiek na świecie; podejrzewam, że nadal ją przeżywam. Od dzieciństwa spędzałem z nim dużo czasu. Pamiętam wszystkie wypady na ryby, kajaki, biwaki i inne. Ten człowiek potrafił sprawić, że uśmiechałem się 24/7. Nauczył mnie jak być mężczyzną, mimo iż nigdy nie miał żony i dzieci. Moja mama powiedziała mi, że przed moim urodzeniem wujek miał dziewczynę. Zmarła w wyniku raka piersi. Podobno była dla niego miłością życia i nie był w stanie znaleźć kogoś takiego jak ona. Jeśli Bóg jest prawdziwy, nie mam pojęcia jakim cudem mógł wyrządzić taką krzywdę tak wspaniałemu człowiekowi. Wszyscy próbowali mi wmówić, że taki właśnie był plan boży. Oczywiście, nie uwierzyłem w te gówniane gadki. Po tym wszystkim straciłem nie tylko wujka, ale i wiarę w Boga i jego miłość. Zacząłem zmieniać podejście do życia, tym samym zmieniając je kompletnie. Doszedłem do wniosku, że muszę robić wszystko by uczynić swoje życie tym czym pragnę by było.
Kiedy kupował ten dom byłem z nim. Jego marzeniem był własny kąt wyglądający jak z bajki o królestwie z czasów średniowiecza. Dostał to co chciał a ja pomogłem mu w kilka zmianach jak wprowadzenie luksusowych mebli i kilku innych spraw. Wtedy interesowałem się architekturą wnętrz, więc to było jak praca. 
Kiedy wujek umarł miałem prawie 17 lat, przeprowadziłem się kiedy skończyłem 18. Moi rodzice nie mogli znieść mnie dłużej w domu, więc cieszyli się, że z chęcią przyjąłem spadek. 

Wyszedłem z salonu, kierując się na ogromne, królewskie, kręcone schody. 
- Kurwa, jak masz taki dom mógłbyś równie dobrze zainwestować w windę... - dziewczyna fuknęła tak cicho, że ledwo zdołałem to usłyszeć. Odwróciłem wzrok w jej stronę, wykrzywiając się w  łobuzerskim uśmieszku. 
- Zawsze jesteś taka negatywna? - Zakpiłem, kiedy byliśmy już na szczycie schodów. - Idziemy na lewo, czy na prawo? - Stanąłem naprzeciwko niej, wskazując dłońmi oba kierunki. 
- Gdzieś gdzie będzie toaleta, chyba chce żygać. - Wymamrotał, odgarniając dłonią włosy z twarzy. Mimo jej krzywego spojrzenia, dotknąłem lekko jednego z jej policzków. Był zimny i mogłem poczuć jej drzącą się szczęke.
- Mam chyba uczulenia na laktoze, czy coś w tym stylu. - Mruknęła, kładąc dłoń na brzuchu. 
- I dlatego pijesz mleko, tak? - Zakpiłem kręcąc głową. Czy ona naprawdę miała 16 lat?
- Nie wiem czy mam, jestem alergikiem może mam też uczulenia na mleko, przestań mnie oceniać. Kiedy jestem w domu jem co chce bo mam tone leków. -Burknęła, wywracając oczami. Nie miałem najmniejszego zamiaru wchodzić z nią w dyskusje, więc po prostu postanowiłem zaprowadzić ją do łazienki. Skoro ma rzygać, to niech przynajmniej nie rzyga na mój dywan. Wujek przewróciłby się w grobie. Chwyciłem jej dłoń, prowadząc ją do łazienki. Otworzyłem drzwi, wpuszczając ją do środka i oparłem się o framugę drzwi. 
- Serio masz zamiar patrzeć jak rzygam? - Zmarszczyła brwi, opierając się o umywalkę. Uniosłem ręce w geście obrony i cofnąłem się kilka kroków do tyły, opuszczając łazienkę. Zamknąłem za sobą drzwi, opierając się o ściene. Spojrzałem na swój złoty rolex. 
11.03
Ta dziewczyna ściągnęła mnie z łóżka około 10.30, gdzie zwyklę wstaje o 8.00. Musiałem naprawdę być bardzo wykończony. Nie śpie długo. To strata cennego czasu, który mogę poświecić na zarabianie kasy albo pieprzenie dziwek. 
- To jednak nie wina mleka. - Usłyszałem piskliwy jęk, przemieszczający się w pokoju. Alex stanęła obok mnie, kładąc obie dłonie na brzuch. 
- Rzygać też nie mogę, zabij mnie. - Jęknęła dziecinne, krzyżując dłonie na brzuchu. 
- Może powinienem kupić ci jakieś leki? - Zasugerowałem, oblizując usta. 
- W moim stanie, to chyba jednak nie potrzebne. Nie ma leków na taką dolegliwość. - Pokręciła przecząco głową, opierając się o ścianę obok mnie. Odwróciłem głowę w jej kierunku, mocno zdezorientowany. 
- Co masz na myśli mówiąc 'w moim stanie?' - Alex spojrzała na mnie, powoli oblizując swoje wargi. Były takie pełne i intensywne. Stworzone do całowania. Dziewczyna uchyliła je lekko, zerkając prosto w moje oczy. 
- Jestem w ciąży.